„Nauczyciel”

Lawina całkowicie zasypała wcześniejsze wejście do szczeliny, w którą chwilę temu wpadł Uchiha. Otworzył powoli oczy łapiąc się za krwawy punkt na swojej głowie. Został zraniony na wskutek upadku. Ze zgrzytem na ustach spojrzał w górę, skąd dobiegało małe, białe światło. To musiał być zdecydowanie jego ostatni dopływ tlenu do tego miejsca, które i tak poprzez swój mroźny klimat nie dawał poznaki bezpieczeństwa.
-Muszę się stąd szybko wydostać…reszta na mnie czeka… > wyszeptał sam do siebie próbując podnieść się ze skały. W ten usłyszał potężny ryk ptaszyska, po czym ponownie opadł na ziemię przerażony. Potwór mimo tego nie zaatakował miejsca pobytu Sasuke.
…ktoś mu przeszkodził w ataku?... > dodał po chwili milczenia opierając się o skałę. Był wdzięczny osobie, która uratowała mu życie. Tylko czy aby na pewno wie co robi, porywając się na bycie przynętą dla stalowego ptaszyska?
Kilka metrów wyżej, tuż nad zasypaną szczeliną stał Maito Gai przybierając pozycję bojową. Obserwował szybkie ruchy potwora będąc w każdym momencie gotowym do ataku.
-Nic do ciebie nie mam…nawet jeżeli jesteś tworem tego przeklętego Madary… > stwierdził Maito obserwując ptaka ze wściekłością. Na jego widok pięści same przybierały na chakrze chcąc natychmiastowo zaatakować.
…ale nigdy nie wybaczę ci zabicia mojego ucznia! Pomszczę Nejiego! > ryknął po chwili zanikając w zielonym blasku! Ptak tylko zaryczał unosząc się jeszcze bardziej do góry. Zielona bestia Konohy pojawiła się na grzbiecie ptaszyska ładując prawą rękę w energii. Ryknął, po czym z całego poczucia zemsty zatopił atak w stalowym ciele przeciwnika! Ptaszysko zaczęło machać skrzydłami na każdą stronę, a Rinnegan znajdujący się w jego szklanych pokrywach zmienił kolor z fioletowego na czerwony! Sasuke słyszał każdy wyprowadzany atak w stronę przeciwnika. Próbując ponownie zebrać siły przeklinał się za to, iż nie może nic zrobić w takim stanie.
-Nie możesz go zniszczyć Gai…on nie jest niczemu winien… > wyszeptał Uchiha opadając z braku sił na kolana. Wpatrywał się ze złością w blask szczeliny błagając o to, aby Maito nie zniszczył możliwego sojusznika na bitwie.
…on jest po prostu kontrolowany…trzeba zniszczyć jego Rinnegan… > dodał po chwili tracąc przytomność.
Wyprowadzony atak w grzbiet ptaszyska poskutkował natychmiastowym zwiększeniem siły potwora. Wcześniejszy, fioletowy blask Rinnegana został zastąpiony czerwonym, który na pierwszy rzut oka wyglądał jak włączenie trybu terminatora. Potwór jednym zamachnięciem prawego skrzydła zrzucił z siebie oponenta, po czym odwrócił się dynamicznym ruchem w jego stronę kierując lewe skrzydło napakowane ostrymi końcówkami kolców na jego opadające ciało.
-Asa Kujaku! > ryknęła bestia Konohy wyprowadzając ataki z szybkością światła w przeciwnika. Każdym, jednym uderzeniem łamał określony kolec na skrzydle pozbawiając go możliwego kontrataku. Ptak wykazywał wyraźnie, inteligentne oznaki. Widząc swoją marną sytuację uniósł się lekko do góry kierując szpony wprost na Maito. Potężnym zamachnięciem ręki odbił jeden szpon od siebie, natomiast drugi wbił mu się w klatkę piersiową unosząc jego ciało do góry. Zwycięski ryk ptaka rozszedł się po całym terenie walki oznaczając kłopoty. Tylko dla kogo?
-Brama siódma! Aktywacja! > ryknął Gai otwierając pełne wściekłości oczy. Złączył dłonie wykonując pieczęć tygrysa!
…Hirudora! > dodał po chwili kierując energię Konohy wprost na ptaszysko! Szpon zaczepiony na jego klatce piersiowej odczepił się od przeciwnika odpychając ptaka na kilometr od oponenta. Maito, ociekając energią, wcale nie wykazywał oznak zmęczenia. Liczyło się tylko pomszczenie ucznia. Jego cały team nie żyje. Nie tak miała wyglądać przyszłość Konohy.
-Jakim prawem mogę patrzeć na śmierć dużo młodszych od siebie towarzyszy?! Kim jestem w takim razie do cholery?! > krzyknął wątpiąc, iż ktokolwiek go słyszy w tym momencie.
…miałem ich bronić! Wyszkolić na świetnych shinobi, którzy… > dodał zaczynając milczeć. Złość jeszcze bardziej przejęła jego opętane ciało.
…którzy…są w stanie…oddać życie za wioskę. > wyszeptał po chwili wiedząc, iż ich śmierć nie poszła na marne. Działali w obronie wioski, a ich śmierć była godna bohaterów. Istniało jednak małe ale, które nie pozwalało na docenienie takiego stanu sytuacji.
-Powstaną o nich legendy, książki, a wspomnienia pozostaną na zawsze. Miało je znać młodsze pokolenie, które istnieje dzięki ich zasługach. Nie mam do cholery ochoty słuchać tych rzeczy jako ich nauczyciel! Trener, który jest od nich dużo starszy, do cholery! To moim zadaniem było obronić ich życie, tak samo jak ich - młodsze pokolenie! Zawiodłem! Wszyscy zginęli! > ryknął złączając ponownie dłonie. Zielona energia unosząca się przy jego ciele zmieniła kolor na czarno-biały.
…Lee…TenTen…Neji…nawet jeżeli nie mogłem was obronić, to zawsze jestem gotowy, aby dokonać zemsty na tych, którzy was skrzywdzili.
Czarno-biała energia zaczęła nadpalać ciało Maito Gaia wypełniając go boską energią, która decyduje o życiu i śmierci.
-BRAMA ÓSMA! AKTYWACJA! > ryknął z pełną świadomością swoich działań aktywując ostatnią bramę śmierci! Demoniczna energia przeszyła ciało ptaszyska paraliżując go w niecałą sekundę. Nie mogąc wykonać uniku zauważył przed sobą gęsty promień bożej energii, która jednym zamachnięciem rozerwała jego skrzydło na kawałki pozbawiając możliwości lotu. Potwór opadł na jedną z gór, po czym rozejrzał się szukając wroga. Widział tylko na niebie kilka promieni świetlnych domyślając się, iż jest to Maito Gai poruszający się z taką prędkością, iż mógł być w kilku miejscach na raz! Potwór już po chwili usłyszał pod sobą potężny huk odwracając stalowy łeb w dół. Maito Gai wystawił prawą nogę przed siebie, po czym zamachnął się w lewą stronę kierując uderzenie w sam środek góry przecinając ją na pół poprzez wywołany pęd wiatru! Wierzchołek góry wraz z jej górną częścią zaczął opadać z ogromnej wysokości w dół wraz z ptaszyskiem, które teraz miało tylko jedno skrzydło. Uderzona część została pogrzebana w kilometrach śniegu. Maito Gai rozerwał jednym uderzeniem ręki kilometr lawiny, która zasypała wcześniej szczelinę, po czym skoczył w dół łapiąc ciało nieprzytomnego Uchihy Sasuke. Wykonując skok w sekundę pojawił się na powierzchni kładąc nieprzytomnego na ziemi. Spojrzał na niego, po czym na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
-Nawet jeżeli nie mogłem obronić członków własnej drużyny…to nadzieja na lepsze jutro nadal istnieje w ich przyjaciołach. > stwierdził wystawiając ręce ku przodzie. Zauważając, jak jego dłonie powoli zanikają w czarno białej energii zamknął powoli oczy w skupieniu.
…mam nadzieję, że tam na mnie czekacie. Mam wam wiele do opowiedzenia. W końcu powaliłem ogromne ptaszysko! > powiedział sam do siebie w pełnym uśmiechu ignorując, jak łzy zaczynają cieknąć po jego policzku. Już po chwili rozpłynął się całkowicie w czarno-białej energii nie zostawiając po sobie żadnego śladu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz