„Masakra”

Pochmurna pogoda unosiła się nad niebem od dłuższego czasu ukrywając burzowe chmury kryjące się w najdalszych zakątkach świata Shinobi. Przepiękny widok wychodzącego słońca zza chmur był widoczny na całym obszarze ukazując jedyny obraz przyjaznego świata, który został zapomniany przez żyjących. Ci, zmuszeni każdego dnia do walki o życie zignorowali możliwość relaksu na pozornie spokojnym terenie. Pojedynek z innymi o przetrwanie to podstawa życia na nowych zasadach ustalonych przez okrutnego dyktatora. Przeżyją tylko najsilniejsi - a reszta dołączy do szarej armii narzuconej rzeczywistości. Krew leciała na każde strony brudząc wszelkie budynki wraz z ciałami leżącymi na ulicach. Ledwo widoczny rysunek wykonany farbą na ścianie został natychmiast zasłonięty przez plamę krwi kolejnego umarłego, którego odrzucił z ogromną prędkością od siebie Uzumaki. Ze zdecydowaniem na twarzy ruszył dalej przed siebie skacząc od budynku po budynek. W prawej ręce miał naostrzoną katanę wyraźnie zabrudzoną śladami krwi. Przeżycie. Jedyny cel jaki istniał w jego myślach. Nie zależało mu jednak na takim świecie. Chciał mieć po prostu dla kogo w nim jeszcze funkcjonować. Nie był to Madara oraz jego chore postrzeganie ludzi. W myślach Naruto był tylko młodszy Uchiha Sasuke.
Wraz z generałem Ritoru ruszył na Kumo Gakure chcąc odzyskać zwój Sarutobiego Sasuke. Chwycił mocniej za swoją broń nie tracąc determinacji nawet na chwilę. Z pełnym przekonaniem o swojej racji zbliżył się do kolejnego umarłego, a następnie odciął mu głowę zdecydowanym ruchem. Krew opryskała jego ubranie nie wywołując u niego większych emocji tak, jakby śmierć była ostatecznością do której został zmuszony przez innych ludzi. Wiedział, że to jedyne wyjście aby pozbyć się Madary, a rozmowa na temat postępowania nic w tym przypadku nie zdziała. Był gotowy odebrać mu życie. Tylko to zapewni powrót do dawnych zasad.
-Po prawej! > krzyknął zamaskowany wyciągając prawą rękę w stronę Naruto, gdzie jeden z umarłych planował na niego zeskoczyć stojąc na dachu. Jego ręka natychmiast przybrała niebieski kolor, a cały organ przemienił się w lód rozciągając na kilka metrów. Na końcu szerokiego lodu pojawił się ogromny harpun, który natychmiast przebił umarłego na wylot zamrażając jego ciało w locie. Uzumaki tylko spojrzał w stronę generała przytakując. Ufał mu bezgranicznie. Był w pełni przekonany, że ten uratuje go jeszcze nie raz. Wiedział o tym już w momencie, kiedy przyznał mu rangę generała. Powierzył mu tym samym los jego drużyny. Ritoru zamachnął się z całej siły w prawą stronę pociągając za sobą swoje dwa miecze, które rozwijając się na kilka metrów chwyciły za sobą ciała umarłych wbijając je w ścianę pobliskiego budynku, który momentalnie się na nich zawalił. Wioska wyglądała przerażająco. Kompletnie zniszczona, której jedynym widokiem była krew oraz porozrzucane ciała. Wojna trwała mimo pokoju Madary. Nie chodziło w niej jednak o władzę, lecz wolność. Jeden za drugim uderzali o ziemię czasami nie mając kompletnej formy. Rozczłonkowane ciała walały się po ulicach, a odór jaki wydobywał się z ich martwych ciał był nie do zniesienia. Nawet zdeterminowany dowódca nie mógł znieść tego widoku. Próbował udawać że go to nie rusza aby nie stracić woli walki. Ale w środku bał się tego wszystkiego chcąc uciec jak najdalej. Generał natomiast od dłuższego czasu nie pokazywał żadnych emocji po sobie. Jedynym wypadkiem kiedy to się zmieniła była reakcja na zobaczenie Itamiego, w którym od razu zauważył swojego wroga. Teraz jednak, gdy znikł, ponownie ucichł spokojnie wykańczając kolejnych wrogów drużyny Uzumakiego. Jego celem była ochrona córki. Nawet za cenę życia. Złączył dłonie wykonując momentalnie pieczęć. Jego ciało pokryła warstwa lodu, natomiast maska przemieniła się w rycerski hełm zasłaniający całą twarz z otworami na oczy oraz usta. Na plecach wyrosły ogromne skrzydła z ciekłego azotu. Natomiast miecze generała przemieniły się w lodowe harpuny. Naruto zawsze otwierał usta z wrażenia na widok siły podwładnego. Widział w nim potężnego mężczyznę, który za cenę życia jest w stanie zapewnić ochronę swoim najbliższym. Przełknął ślinę, a następnie złączył również ręce otaczając się biało czarną chakrą Yin Yang. Również był przekonany o swojej sile, która przewyższała umiejętności samych Kage. Na jego plecach zawisł płaszcz chakry, natomiast jego całe ciało wraz z ubraniem przybrało barwy czarno białe. Jego krok rozrywał podłoże na kawałki poprzez nadmiar zgromadzonej chakry. Wspiął się po ścianie jednego z budynków wchodząc na dach. Rozejrzał się po terenie, a następnie wziął za swoją część prawą stronę wioski. Ritoru z rozmachem usuwał umarłych jeden po drugim z każdym atakiem przyśpieszając. Naruto również prezentował niezły poziom. Bez przeszkód łapał za ciała wrogów, co często kończyło się natychmiastową śmiercią poprzez rozczłonkowanie ciała. Jedno było pewne. Był godzien nazywania siebie liderem drużyny. Czarne włosy Uchihy rozwiewał potężny wiatr wydobywany poprzez lecącego z ogromną prędkością ptaka. Karin wraz z Suigetsu ledwo nadążali nadawanemu tempu, które było z każdą sekundą coraz szybsze. Przełknęli tylko ślinę bez wahania ruszając za nim. Oni również nie mogli zaakceptować, iż jeden z wrogów odebrał im towarzysza. Juugo nie żyje. Mimo wcześniejszych słów młodego Uchihy o ochronie swoich towarzyszy oraz bliskich - stracił jednego z nich tracąc tym samym poczucie bezpieczeństwa w samym sobie jak też reszcie, którzy ze strachem przełykali ślinę czekając tylko na swoją kolej w tym przeklętym świecie, gdzie Madara nakazywał innym kiedy mają umierać. Śmierć lub życie, w zamian za współpracę. Utratę wcześniejszych postanowień, stylu myślenia, własnych decyzji. Pozostanie marionetką tak samo jak reszta, która zginęła a teraz mimo tego są w jego rękach. Żyć w przekonaniu o manipulacji lub też zginąć a mimo tego wykonywać jego wolę. Tylko silni wybierali życie licząc na to, iż ktoś ich uratuje. -Nigdy nie czułam tak ogromnej chakry w jego ciele…dzieje się z nim coś złego. > wyszeptała Karin w stronę Suigetsu cały czas próbując nadążyć za młodym Uchihą, który z przekonaniem stał na przodzie goniąc ogromnego ptaka ze stali.
…jeżeli tak dalej pójdzie to zatraci się jak wcześniej. > dodała po chwili przełykając ślinę na co Suigetsu pokręcił głową. Karin widocznie zdziwiła odmowa towarzysza.
-Nie jest taki sam. Teraz ma inny cel. > odpowiedział z przekonaniem czując na sobie obowiązek walki o wolność.
…zabija dla naszego dobra, nie własnego. > dodał czując strach na całym swoim ciele. Uchiha był zdolny zamordować każdego, kto jest zagrożeniem dla jego bliskich. A na samym szczycie stoi Madara. Na samym początku w kanałach nie sądził, iż Sasuke jest w stanie zapewnić mu bezpieczeństwo. Wręcz się go obawiał po ostatniej sytuacji z Danzou. Był zdolny walczyć o własny cel kosztem towarzyszy śmiejąc się im w twarz, kiedy dusza powoli opuszczała ich bezbronne ciała. Teraz było jednak inaczej.
-Może na mnie polegać. Z chęcią odrąbię głowę temu, kto stoi za tym całym syfem. > wypowiedział z lekkim uśmiechem na twarzy mimo tego czując paraliż w sercu. Bał się. Bał się cholernie śmierci, a mimo tego walczył wiedząc, iż inni czują to samo. Każdy tutaj walczy, bo musi, a nie chce. Nawet Madara. Wojna trwa nie z czystej przyjemności, lecz chęci władzy jednej ze stron. A odebranie życia było jedynym rozwiązaniem. Natychmiast rozszerzył oczy widząc jak Uchiha unosi rękę ku górze. Piaszczysty teren uderzył o ich stopy ukazując nowy krajobraz. Zbliżali się do wioski piasku. Złączył dłonie czując jak energia Raitonu przechodzi przez całe jego ciało kumulując się w prawej ręce. Uniósł ją do góry, po czym szeptem wypowiedział nazwę techniki. Deszcz zaczął lać z każdej strony, a Karin oraz Suigetsu widzieli przed sobą już tylko ogromne pioruny uderzające w lecącego ptaka. Potwór ryknął z całej siły wystawiając stalowe szpony, po czym zrobił zwrot w tył lecąc na Sasuke. Uchiha tylko delikatnie się uśmiechnął dalej ruszając przed siebie.
-Przecież ten ptak go…! > krzyknęła Karin na co Suigetsu również się uśmiechnął.
-Dobra robota. > skomentował pomysł Sasuke widząc jak ptak jest coraz bliżej. Monstrum wystawiło szpony przed siebie próbując złapać w sidła śmierci namierzony cel. Potężna dawka Raitonu naładowana jeszcze kilka sekund temu w jego ciele uwolniła się na zewnątrz tworząc ogromne wyładowanie elektryczne, które w kilka sekund otoczyło całego ptaka rażąc go z każdej strony. Uchiha wskoczył na jego grzbiet, po czym z całej siły zamachnął się kataną w dół aby wbić ją w metalową głowę latającego potwora. Ten zamachnął się skrzydłem w prawą stronę przez co Uchiha natychmiast stracił równowagę opadając na niego, a następnie tocząc się w dół wprost w przepaść. Towarzysz widząc niebezpieczną sytuację złączył dłonie, po czym wyciągnął prawą rękę przed siebie zamieniając ją w wir wodny, który złapał Sasuke, a następnie przyciągnął do siebie.
-Dzięki za uratowanie życia. > stwierdził na co Suigetsu oraz Karin lekko się zaśmiali widząc, że humor nie opuszcza lidera. Mogli na sobie polegać. Nawet jeżeli zginą za swoje postanowienia jak Juugo. Noc zapadła całkowicie nad miastem umarłych. Naruto wskoczył w biało czarnej formie na jeden z dachów budynku po jego ścianie, a następnie rozejrzał się po okolicy czując za sobą kolejnego wroga. Odwrócił się do tyłu, a następnie z całej siły przebił jego brzuch za pomocą własnej ręki odpychając jego ciało do tyłu. Krew spływała po jego dłoni, a on patrząc się na nią bez większych emocji kontynuował obserwowanie krwawego terenu. Nastała krwawa wojna. W której nie wygra najsilniejszy, lecz ten, który pozbędzie się słabości. Zostanie potworem gorszym od umarłych.
-A więc tam jest ten zwój?... > wyszeptał poważnie Uzumaki czując w sobie potęgę. Siłę zdolną zabić każdego. Bez poczucia winy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz