Sterowiec

    Deszcz rozpadał się na dobre. Przedzierając się przez szczątki wioski mijał budynek za budynkiem natrafiając wreszcie na ostatni, który miał dla niego tamtego czasu największe znaczenie. Wszedł powoli po naderwanych schodach, a następnie zatrzymując się w miejscu obejrzał jeszcze raz od góry do dołu całą zniszczoną posiadłość z daleka. Niegdyś jego dom, a obecnie ruinę.

    Ten dzień był dla Boruto bardzo ciężki. Festiwal zakończony przemówieniem przypomniał mu o tym, jak bardzo brakuje mu ojca w całym jego życiu. Opowieści o bohaterze nie wystarczyły, aby zapełnić pustkę w sercu, a on sam zastanawiał się każdego dnia, jak to jest mieć tatę.

-Co on może wiedzieć...przeklęty Sasuke!... - powiedział sam do siebie biegnąc jak najdalej sceny festiwalu. Uzumaki nie zdawał sobie nawet sprawy, jak wspomnienia o ojcu mogą go zaboleć. Nikt nigdy nie opowiedział mu szczegółów dotyczących zajścia, w którym jego ojciec zginął. Zawsze były to wyrywkowe informacje, jak "poległ na polu bitwy", "Sasuke uszedł ledwo z życiem", czy też "walczył do ostatniego tchu".  Oprócz szczegółów walk był ciekaw, jakim człowiekiem był jego ojciec.     Chciał znać jego wartości, poznać go od strony członka rodziny oraz dowiedzieć się, co go ukształtowało. Z ocalałych tamtej nocy tylko Sasuke znał go najbliżej. A ten nie był skory do rozmowy. Praktycznie przez cały czas mimo pełnienia funkcji Hokage, był poza wioską, gdzie udawał się na "tajną, bardzo ważną misję", o której nie mógł powiedzieć Boruto. Chłopak wiele razy próbował dowiedzieć się, co Sasuke ukrywa w tajemnicy, jednak za każdym razem bezskutecznie. Zacisnął dłoń w pięść, a następnie zatrzymał się przy jednym z drzew uderzając z całej siły w jego pień. Jego ręka cała zadrżała, kiedy ten wykonał uderzenie czując już po chwili narastający ból. Jęknął trzymając się za bolącą dłoń będąc jednocześnie tak wściekłym. Nie tylko na Sasuke oraz cały ten festiwal. Był wściekły na siebie. Wściekły na swoją słabość, bezużyteczność. Opadł obok drzewa na ziemię, opierając się o zniszczony pień.

    Westchnął powoli kierując wzrok na niebo, które jeszcze bardziej potęgowało narastające wspomnienia. Te jednak zostały w jednym momencie przerwane, kiedy zmrużył oczy, a na horyzoncie pojawił się dziwny kształt obiektu, który z ogromną prędkością leciał przed siebie pozostawiając za sobą ledwo widoczną smugę dymu. Przełknął ślinę nie widząc nigdy czegoś podobnego, aby już po chwili usłyszeć huk wybuchu, który nastąpił jeszcze w górze wprost na lokalizacji obiektu latającego.         Rozszerzył oczy, kiedy w jednym momencie grupa kilkunastu shinobi zaczęła skakać po dachach kierując się wprost do bramy wioski. Wstał z ziemi, a następnie zaczął samemu kierować się w kierunku bramy, co zajęło mu dobre pięć minut. 

-Co jest grane? Co to było... - pomyślał nigdy nie widząc czegoś podobnego. Ktoś zamówił rekwizyty na festiwal? Wybuch nastąpił kilka kilometrów od Konohy, co sugerowało, iż obiekt ten prawie uderzył w wioskę liścia. Podbiegł do bramy wioski, gdzie Sasuke wraz z shinobi Konohy stali już przy wyjściu głównym.

-Boruto! Wracaj do mieszkania i się stamtąd nie ruszaj! - krzyknął Sasuke w jego kierunku kiedy ten podbiegł do niego pytając o co chodzi. Sam Uchiha nie miał pojęcia, czym mógł być tajemniczy obiekt.

-Chcę pomóc! Możecie potrzebować tam pomocy! - odpowiedział Uzumaki przejęty całą sytuacją. Nie chciał chować się po kątach i czekać na ratunek, tylko w końcu na coś się przydać. 

-Z obecnymi umiejętnościami nie masz szansy przeżyć na polu walki, Boruto. - odpowiedział spokojnym tonem Uchiha na co Uzumaki rozszerzył oczy przełykając ślinę. Prawda uderzyła go tak mocno, iż na chwilę go zamroczyło.

...jeżeli coś mi się stanie, musisz być bezpieczny. - dodał po chwili na co ten tylko pokiwał głową kierując głowę w dół cały drżąc. Nie było tutaj miejsca na heroizm oraz bohaterstwo. Brutalna prawda - tylko to się liczyło.

Minęło kilka godzin od całego zdarzenia. Unoszący się czarny dym pośród drzew kraju ognia pokazywał drogę shinobi z Konohy na czele z Sasuke. Ci dotarli wreszcie na miejsce, kiedy obraz obiektu wyłonił się spośród drzew ukazując nadpalony, rozbity o drzewa sterowiec. Uchiha ostrożnie podszedł do palącego się obiektu, a następnie rozszerzył oczy, kiedy na sterowcu widniało nieznane mu wcześniej logo z napisem SANADA. Wszedł do środka sterowca, a jego oczom ukazał się panel sterujący pojazdu oraz tył, gdzie znajdował się otwarty kontener pozbawiony zawartości. Jego głowa zaczęła pulsować, a ten odczuwał poczucie, jakoby wcześniej już pamiętał, że taka sytuacja miała miejsce. Nie potrafił jednak ustalić kiedy...

    Jego przemyślenia w jednym momencie zostały przerwane, kiedy usłyszał nagle kolejny wybuch. Rozszerzył oczy, a następnie zasłonił się zbroją Susanoo w ostatnim momencie, kiedy ogień pochłonął jego prawą część ciała nadrywając płaszcz oraz odrzucając Uchihę kilka metrów do przodu ze sterowca. Kaszląc upadł na ziemię, a zbroja Susanoo, którą okrył się moment temu, zaczęła się rozpadać. Ledwo uszedł z tego wybuchu z życiem. Dopiero kiedy otworzył oczy pośród czarnego dymu dostrzegł...martwych towarzyszy, z którymi udał się na tę wyprawę. Stawiając powoli kroki i trzymając się za bolący prawy bark rozglądał się wokół miejsca eksplozji będąc pewnym, iż to nie wybuch ich zabił. Właśnie wtedy usłyszał skrzeki wokół siebie, już wiedząc, iż jest otoczony.

-Niebywałe...byłem pewien, że ten wybuch zakończy twe życie w iście wybuchowym stylu, młody shinobi. - usłyszał w jednej sekundzie rozszerzając oczy, kiedy tuż za nim pojawiła się persona, a zaraz po niej kolejny wybuch. Tym razem o kolorze zielonym. Odskoczył w ostatniej chwili krztusząc się mimo tego.

-Trucizna... - pomyślał Uchiha, kiedy nie dając mu chwili wytchnienia ledwo trzymał się na nogach. Rozejrzał się wokół siebie dostrzegając 10 postaci ubranych w czarne płaszcze. Przełknął ślinę, a następnie skupił się dobrze wiedząc, iż to może być jego ostatnia walka. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz