„Przysługa”

Życie potoczyło się odwrotnie co do jego oczekiwań. Chcąc zaprowadzić pokój współpracował z Uzumakim oraz innymi sojusznikami Konohy pokonując razem ciągłe przeciwności na swojej drodze. Wszystko wskazywało na to, iż szala zwycięstwa przeciągnęła się właśnie na ich stronę…gdy tak naprawdę okazała się być tylko kolejną pułapką wroga. Brunet przypięty do ściany, mając we wzroku ślepotę to skutki tych wszystkich postanowień, za które był w stanie jeszcze kilka miesięcy temu oddać życie. Nie mając już nawet siły na płacz ucichł wysłuchując tylko, jak mężczyzna krocząc w jego stronę otwarł główną celę wydobywając pisk otwieranych wrót. Od niechcenia podniósł głowę do góry chcąc nawet przez chwile ujrzeć osobnika, który odważył wejść się do tego miejsca po ostatniej wizycie Madary Uchihy. Mimo utraty wzroku jego zmysły sensoryczne nadal były sprawne, umożliwiając szybką analizę sytuacji podczas wykrywania osobowości wroga. Tym razem było inaczej…nie chciał wiedzieć kto właśnie odważył się tutaj wejść. Po ostatniej rozmowie mętlik w jego głowie dosięgnął zenitu…słysząc nadal w myślach wypowiadane słowa na temat nienawiści oraz odrzucenia nie mógł wybaczyć swoim sojusznikom zdrady…gdy w jednym momencie poczuł ciepło ręki dotykającej jego skóry. Natychmiast zamachnął się w próbie odrzucenia od siebie nieznajomego, który mimo uporu nadal nie przestawał trzymać jego przypiętej dłoni. Wyrażając złość na twarzy, zgrzytając dodatkowo zębami, już chciał zacząć krzyczeć gdy brunet przystawił dłoń do jego ust aby ten milczał.
-Jesteśmy już tak blisko…proszę, nie spieprz tego. > wypowiedział starszy Uchiha zasłaniając usta Sasuke, młodszy brat odwrócił głowę w prawą stronę aby ten go nie trzymał. Itachi widząc jego reakcję puścił brata wiedząc, iż już nie zostaną wykryci przez wroga.
-Chcę prawdy… > wyszeptał tylko opuszczając głowę w dół, w głębi serca liczył na to że słowa Madary były błędne, aby kolejny raz zmanipulować go a następnie wykorzystać do przejęcia władzy nad światem Shinobi. Itachi zamknął powoli oczy uśmiechając się…słysząc słowa swojego braciszka już wiedział, że ten nie dał się kolejny raz oszukać. Chciał mu za wszelką cenę pomóc, postarać się o to że będzie już bezpieczny. Krople krwi spłynęły po bandażu Sasuke, gdzie jeszcze kilka tygodni temu miał swój sprawny wzrok. Czerwona substancja połączona ze łzami wydobyła się spod materiału cieknąc po policzku przypiętego…spływając wraz ze wszystkimi wspomnieniami oraz cierpieniem, jakiego doświadczył podczas współpracy z liderem klanu Uchiha.
-Kto jest moim sojusznikiem?...dlaczego wierząc w ratunek Naruto spod Izanami trafiłem właśnie tutaj?...dlaczego mimo tego że żyję jestem tutaj sam?... > wyszeptał pod nosem płacząc, Itachi przyciągnął go do siebie mocno przytulając. Łzy wtopiły się w materiał starszego brata zanikając na zmęczonej twarzy bruneta. Zszokowany czując na sobie jedyne źródło ciepła od kilku miesięcy nie był w stanie wypowiedzieć nawet słowa.
-Nie jesteś tutaj sam… > dodał od siebie Itachi nie mając odwagi otworzyć oczu…oboje mając przed sobą ciemność zamilkli pochłaniając się w otaczającej ciszy. Sasuke nie mogąc się otrząsnąć podniósł ledwo głowę do góry czując jak coś spływa po jego lewym policzku…
-Nawet ty… > wyszeptał zszokowany przegryzając wargę aby się nie rozryczeć ponownie.
…czasami okazujesz emocje. > dodał w myślach czując łzy Itachiego na swojej twarzy…nie mogąc uwierzyć w to co właśnie się dzieje zamilkł chcąc wyrwać się z objęć brata. Itachi z całej siły przycisnął go do siebie nie chcąc puścić już nigdy więcej…
-Nawet jeżeli inni odwracają się od ciebie co ułamek sekundy… > stwierdził szybko próbując utrzymać przy sobie zszokowanego!
…to wiedz, że brat nigdy nie zostawi brata w potrzebie! > krzyknął zatrzymując Sasuke! Blade światło od strony drzwi pojawiło się w ciemnym pomieszczeniu..dach lekko pękł wpuszczając jeszcze więcej światła do środka. Kilka ptaków wleciało przez górę przerywając ciszę, którą brunet trzymał w sobie od kilku tygodni…Uchiha czując na rękach łańcuchy wyrywając się ranił samego siebie…Itachi próbował go zatrzymać, mimo tego ten miał coraz większe rany na rękach od śladów.
-Chcę wrócić do wioski… > wyszeptał płacząc, z całej siły pociągnął za łańcuchy, które mimo tego ani nie ruszyły.
…pomóż mi… > dodał po chwili zastanawiając się, czemu Itachi tylko stoi zamiast próbować wyrwać się razem z nim. Kolejne krople spłynęły po policzku Uchihy tym razem porządnie go denerwując.
-Przestań w końcu płakać tylko mi pomóż do cholery!... > krzyknął z całej siły czując jak bandaż na jego twarzy został ściągnięty przez Itachiego!
-Tylko… > wyszeptał starszy Brat z bólu nie mogąc dalej mówić! Ciarki na plecach młodego Uchihy momentalnie się pojawiły nie pozwalając na normalne myślenie!
…że ja nie płaczę… > dodał zaczynając przeszczep własnych oczu dla swojego braciszka kosztem ślepoty! Krople krwi opadały na ziemię przerywając co chwilę zapadniętą ciszę w ciemnym pomieszczeniu. Nie mogąc wykrztusić słowa nie otwierał nawet ust aby już nie płakać. Zostawiając wszystko w rękach Itachiego pozwolił traumatycznym wspomnieniom powrócić ponownie o sobie przypominając. Skupił się nie słysząc już nic…w głowie miał tylko obraz pojawienia się na wyniszczonym terenie, gdzie doszło do użycia Izanami. Rozejrzał się po okolicy dostrzegając pustkę..czując nagle ciepło dłoni na swoim prawym ramieniu. Odwrócił wzrok do góry spoglądając na starszego brata. Uśmiechał się w jego stronę wydając z siebie jedyne, możliwe tutaj pozytywne emocje. 
-Uratowałeś go wtedy, pamiętasz? > zapytał cicho podchodząc do zakrwawionej ziemi, miejsca, w którym leżał Naruto po walce, podczas której został śmiertelnie zatruty.
…chwilę wcześniej dowiedziałeś się o moim zgonie…a mimo to ratowałeś. > dodał zamykając oczy. Krew pociekła po jego policzkach sugerując, iż ma coraz mniej czasu.
-Ratowałem?... > zapytał nachylając się nad mokrą ziemią, deszcz opadał na jego włosy, natomiast grzmoty rozbudzały w nim poczucie jeszcze silniejszej samotności.
-Uratowałeś tego, kto okazał się dla ciebie najpotrzebniejszy do normalnego funkcjonowania oraz życia w tym świecie…tracąc jedno chciałeś uchronić kolejne. > odpowiedział zmieniając obraz w głowie Uchihy, pojawili się przy ogromnym, zielonym drzewie gdzie był widok na całą Konohę. Spoglądając na nią z oddali ruszyli do przodu kierując się w stronę bram wioski.
-Uratowałem…a mimo tego przegrałem. > stwierdził przechodząc przez uliczki zniszczonej wioski podczas trwania Izanami. Na samym końcu drogi stał ogromny, zniszczony budynek. To właśnie z niego skoczył Madara Uchiha zabijając wtedy Naruto żyjącego w Izanami. Itachi nadal pamiętał ten obraz…widział jak dopiero poznana osoba oddała życie za marzenia nieznajomego.
-Nawet jeżeli przegrałeś…to nie przegrałeś sam. > odpowiedział z uśmiechem na twarzy. Sasuke spojrzał na niego niepewnie nie wiedząc o co chodzi.
…miałeś wtedy przy sobie osoby, które wzięły ból porażki również na siebie. > dodał rozjaśniając myśli Uchihy. Wszystko zaczęło układać się w całość…wszystko zaczęło nabierać zapomnianego sensu, który doprowadził do zejścia na złą ścieżkę. Ból głowy natychmiast pojawił się u Sasuke…upadając na kolana chwycił się za brzuch czując jak coś nie pozwala mu na normalne funkcjonowanie. Itachi odwrócił się w jego stronę wyciągając rękę ku przodzie, aby pomóc wstać. Młodszy brat po raz pierwszy od dłuższego czasu pozwolił sobie pomóc wstając z ziemi. Nie wiedząc co właśnie się wydarzyło obraz zanikł z jego pola widzenia pokazując obraz rozmowy pomiędzy Itachim a Naruto. Itachi rozpłynął się w powietrzu pozostawiając Sasuke samemu sobie, aby ten w spokoju obejrzał do końca prawdę. Głos starszego Uchihy rozszedł się po terenie dodatkowo szokując bruneta. Nadchodził wieczór…ostatnie zapalone światło w pomieszczeniu zgasło, dwóch mężczyzn wyszło z budynku kierując się przez uliczki Konohy. Sasuke skupił się próbując dostrzec, kim jest blond włosa postać przy Itachim…bezskutecznie wsłuchał się w rozmowę słysząc znajomy głos.
-Musisz wierzyć że on żyje…przecież nie wiemy czy to na pewno Sasuke popełnił samobójstwo. > stwierdził Itachi próbując pocieszyć przyjaciela, ten tylko poprawił czarny kaptur na głowie kierując się dalej. Chwilę milczenia przerwało potknięcie się blondyna o chodnik. Z całej siły upadł na ziemię tracąc ostatnie resztki równowagi. Nie mając już siły na nic nachylił się nad podłożem zaczynając płakać. Wyraz twarzy Sasuke ukazał smutek. Wystawił rękę w przód nie mogąc nic zrobić.
-Wstawaj…musimy iść zidentyfikować ciało. > wypowiedział starszy Uchiha pomagając blondynowi wstać, ten odepchnął go szybkim ruchem od siebie jeszcze bardziej zaczynając płakać.
-To dla mnie za dużo, rozumiesz?...Uratowała mnie osoba, która oddała życie za ratunek…najważniejsza osoba w moim życiu nie żyje chcąc wcześniej ratować mnie…kiedy ja również chcąc ją uratować nie mogłem nic zrobić! Stałem bezczynnie wpatrując się jak jest manipulowana przez tego cholernego Madarę! > krzyknął w stronę zdziwionego kierując głowę w dół, Sasuke słysząc wszystko odwrócił wzrok od postaci nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszał…
-Manipulowany…przez Madarę Uchihę…? > zapytał sam siebie widząc zanikający obraz postaci.
„Wyrzekli się ciebie…skazując na śmierć oraz wieczne potępienie.”
…ale przecież on mnie uratował od śmierci…
„Oddałem ci mój Rinnegan, ponieważ wierzę że razem z tobą przywrócę upragniony pokój.”
…oni przez cały czas chcieli wierzyć, że jednak żyję próbując mnie ratować…
„Grób Uchihy Sasuke wykopany…? Czy to aby na pewno jego grób?!”
…okłamywany przez całe życie…
„…Tylko że ja nie płaczę…”
…widzę światło nadane przez mojego starszego brata. > stwierdził powoli otwierając przeszczepione oczy Itachiego! Czerwony promień światła zabłysł we wzroku Uchihy rozjaśniając całe pomieszczenie wraz z upadającym Itachim na kolana. Trzymając się za zakrwawioną ranę po oczach poczuł dotyk dłoni na swoim ramieniu. Podniósł powoli głowę do góry widząc przed sobą tylko ciemność. Czerwone światło zaświeciło ponownie…tym razem o potężniejszej sile niż dotąd. Ptaki natychmiast odleciały słysząc jak od ściany zaczyna być odrywany łańcuch przypięty do ciała bruneta.
-Nie bój się…już będzie dobrze. > wyszeptał młodszy Uchiha widząc przed sobą starszego brata, u którego ślepe oczy przybierają czerwony kolor! Itachi nie mogąc uwierzyć w to co właśnie się stało wystawił rękę przed siebie widząc jej obraz z perspektywy swojego brata!
-Widzę twoim spojrzeniem… > odpowiedział przełykając ślinę, wstał powoli z ziemi czując jak ból w okolicach wzroku minął. Chwycił z całej siły za łańcuchy przypięte do ściany a następnie zwinnym ruchem katany je przeciął na kawałki! Żelastwo opadło na ziemię uwalniając bruneta, który natychmiastowo został złapany przez Itachiego z powodu braku sił. Nadal w szoku skupił się nie mogąc uwierzyć, w to co właśnie się stało.
…jakim prawem ja widzę?... > zapytał sam siebie w myślach pomagając zmęczonemu usiąść na krześle, sam natomiast spojrzał na rozerwaną ścianę. Będąc odwróconym plecami do swojego braciszka nie miał prawa dostrzec, jak dach nad jego głową zarywa się spadając wprost na Sasuke! Ciarki pojawiły się na plecach starszego brata, który odwracając się natychmiastowo złapał za ciało brata odsuwając go od krzesła, które po chwili zostało zmiażdżone!
„Będę bronił cię do końca swojego życia…w końcu jestem twoim starszym braciszkiem.“
„Izanami nie żyje…jednakże to bóg przypisuje się do techniki, nie Kekkei Genkai.”
…bóg…techniki…?
-Nad czym myślisz Itachi? > zapytał ledwo przytomny Sasuke widząc nadal w szoku zawalone przejście, gdzie przed chwilą mógł zginąć. Itachi zamknął oczy uśmiechając się.
-Nie mam pojęcia czy uratowała nas Izanami, Izanagi, czy też może inny bóg…ale jestem pewien jednego. > odpowiedział nachylając się nad zdziwionym Uchihą.
…jestem i będę twoim aniołem stróżem. > dodał pstrykając braciszka w czoło! Sasuke nie mogąc wypowiedzieć słowa mocno przytulił Itachiego nie mogąc uwierzyć jak tak długo mógł żyć w iluzji.
-Nie chcę znowu cię tracić…nie przeżyję kolejnego razu. > wyszeptał nie mogąc wziąć się w garść, starszy Uchiha tylko pokiwał głową z uśmiechem pomagając wstać bratu. Odwrócił wzrok na ścianę słysząc, jak coś nadchodzi. Czując złowrogą chakrę natychmiast chwycił brata za rękę chowając się za głazami. Razem spojrzeli na koniec pokoju, gdzie ktoś zaczyna uderzać w ścianę. Kamień powoli pękł wpuszczając do środka blade promienie światła…natomiast postać weszła do środka rozglądając się po pokoju swoimi czarnymi oczami.
-Nie ma go tutaj…Kazuma będzie zły… > wyszeptał złowrogo pod nosem zaczynając jeździć zakrwawionym ostrzem po ścianie aby wywołać piski. Uchiha nie mogąc uwierzyć w widziany obraz skupili się dostrzegając w postaci wygląd Shisuiego Uchihy.
-Przeklinam cię, Madara… > pomyślał zszokowany Itachi obserwując swojego dawnego, najlepszego przyjaciela pod wpływem techniki Koto Amatsukami. Odwracając wzrok spojrzał na Sasuke mając świadomość, iż gdyby się nie zjawił to byłoby po nim, stając się kolejną marionetką, zupełnie taką jak Shisui. Postać po chwili wyszła z pomieszczenia kierując się przed siebie, bracia nadal będąc w szoku powoli opuścili kryjówkę głazów spoglądając przez dziurę w ścianie, czy aby na pewno nikogo już tam nie ma. Widząc pustkę powoli wyszli przez otwór. Światło oświeciło ich twarze..Itachi obserwując oddaloną przyrodę upadł na kolana tracąc siły.
-Nic ci nie jest?! > natychmiast krzyknął widząc pogarszający się stan brata, Itachi przypomniał sobie natomiast o bardzo ważnej rzeczy.
-Musimy pomóc Rit… > wyszeptał tracąc po chwili przytomność, Sasuke z przerażeniem złapał za jego ciało a następnie wybiegł przed siebie mając nadzieję, że znajdzie w pobliżu jakąś mniejszą osadę gdzie jego brat będzie mógł odpocząć. Chakra klanu Uchiha zanikła…doprowadzając do tragicznych skutków tego postanowienia. Chakra Madary nagromadziła się w jednym miejscu wyzwalając ogromną energię na swoim ciele, która doprowadziła do ujawnienia wszystkich głów!
-Nie czuję jego chakry…i to właśnie twoja wina. > stwierdził czując jak azot pęka na jego ciele od nadmiaru chakry. Mając w gotowości Susanoo, Amaterasu, Tsukuyomi, Kamui oraz Koto Amatsukami spojrzał na Ritoru chcąc zakończyć walkę wraz z jego życiem. W oddali natomiast można było usłyszeć potężne tąpnięcia, które z każdą chwilą zbliżały się do Suny Gakure…

1 komentarz:

  1. Witam ponownie,
    choć po dłuższym czasie i jeszcze nie przeczytałam do końca (obecnie jestem w połowie) ponownie się odzywam, abyś wiedział, ze ja wciąż jestem ;] tak, tak podtrzymuje wszystko opowiadanie jet rewelacyjne, gdybym mogła usiąść i je czytać to w jeden dzień nadrobiłabym wszystkie zaległości ;] czysta się lekko, płynnie. Naruto „pokonał” Kyuubego. Posiada zwój, który informuje go o przyszłych wydarzenia.. Naruto potrafi przekonać do siebie, (chodzi mi tutaj o scene, ze trzeci stanął po jego stronie). Zastanawia mnie jedno, bo jak widzę, że jest dziesięć tomów to znaczy, ze za niedługo będzie koniec tego opowiadania, planujesz jakieś inne pisać?
    Czekam z niecierpliwością na następne rozdziały, a w między czasie będę nadrabiać zaległości...
    Weny, mnóstwa weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń