Wymarły Klan

Mrok zakrył twarze trzech mężczyzn. Wpatrując się w cieniu na wioskę jeden z nich odwrócił się plecami do pozostałej dwójki, a następnie zaczął iść przed siebie.
-Hmm? - wydał z siebie blondyn odwracając głowę w kierunku Madary.
-Nie jestem tutaj dłużej potrzebny. - stwierdził z przekonaniem na co Sasuke stojący obok Naruto rozszerzył bardziej oczy ze zdziwienia.
...jednakże pamiętaj, że ten świat może przestać istnieć w każdym momencie...
...wystarczy śmierć jednego z was. - dodał gdy nagle czarne szpony demona przebiły na wylot Sasuke pozbawiając go życia.
-AAA! - ryknął Uzumaki budząc się na pustkowiu. Rozejrzał się nieprzytomnym wzrokiem dookoła siebie dostrzegając tylko stare ściany pozbawione dachu oraz niebo o zabarwieniu czerwieni.
...to tylko sen? - dodał po chwili szybko oddychając. Wstał powoli próbując nie utracić równowagi jednocześnie przymykając dłonią prawe oko. Rinnegan, który otrzymał od Sasuke jakiś czas temu uratował mu życie. Za jego pomocą w ostatnim momencie użył zdolności przeniesienia się do innego wymiaru, tym samym uciekając od wroga.
-Sasuke! - ryknął Naruto widząc jak uzbrojeni shinobi Konohy ruszyli na niego z bronią w ręku. Nawet nie minęła sekunda, kiedy jego oko przybrało fioletowy odcień aktywując teleportację do wymiaru, ratując go tym samym od śmierci.
Idąc powoli rozglądał się, gdzie dokładnie jest. Nie przypominał sobie, aby któryś z wymiarów, do jakich trafiał Sasuke wyglądał podobnie. Ze zdziwieniem przeszedł obok zniszczonej ściany, na której widniały słowa w nieznanym mu języku. Przełykając ślinę przejechał powoli dłonią po strukturze zatrzymując się w miejscu. Zszokowany poczuł jak nieznana mu dotąd energia przeszła przez jego ciało wyzwalając obraz w umyśle.
Pieczęcie otaczały całe miasto tworząc barierę o odcieniu niebieskim nad wioską. Jej silne więzy złączone ze słów tworzyły pasy pieczętujące wbijające się w każde miejsce tworząc kopułę.
-Wejść. - stwierdził mężczyzna w podeszłym wieku widząc przed sobą dwóch mężczyzn ubranych w czarno czerwone szaty.
-Wróciliśmy z misji, ojcze. Tak jak podejrzewałeś, coś kręci się w pobliżu zachodnich lasów. - stwierdził jeden z nich na co starzec przegryzł wargę przymykając oczy. Spojrzał na drugiego, który był wyraźnie mniej przestraszony nie ukazując po sobie żadnych emocji.
-Nic nie powiesz? Jesteśmy w trakcie bardzo groźnej inwazji ze strony wrogów! Z takim podejściem w każdej chwili mogą nas zaatakować zabierając wszystko, co mamy, łącznie z naszymi duchami! - ryknął na co chłopak spuścił wzrok w ziemię.
-Tak...najlepiej siedzieć na tyłku z założonymi rękoma, czekając aż inni odwalą za ciebie kawał brudnej roboty... - odpowiedział szeptem mimo tego, iż starzec wszystko słyszał. Brat spojrzał na niego ze zdziwieniem przełykając ślinę, a następnie odwracając wzrok ponownie na starszego mężczyznę, który natychmiast wstał rozkazując przyjść strażnikom.
-Ojcze! Nie musisz mu tego robić! - krzyknął widząc jego reakcję. Ten, niewzruszony patrzył na drugiego syna, który nadal nie okazywał żadnych emocji mimo wykonanego ruchu.
-Zabrać go do lochów! Niech nauczy się trochę pokory i przemyśli swoje zachowanie. - wypowiedział na co strażnicy natychmiast wykonali jego polecenie zabierając ze sobą starszego syna.
-Okami! - krzyknął młodszy w jego kierunku, jednakże nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Ojciec podszedł do niego poklepując go tylko po plecach.
-Musi przemyśleć wiele rzeczy. Z takim podejściem zginie prędzej niż zdąży zauważyć. - wypowiedział w jego kierunku kilka słów po czym sam wyszedł z katedry. Syn odetchnął, odwracając wzrok w górę, wprost na pieczęcie tworzące ciąg słów.
Uzumaki opadł na kolana. Odciągając dłoń od znaków w nieznanym języku przełknął ślinę, po czym spojrzał jeszcze raz na ścianę przechowującą historię tego miejsca. W tym samym momencie odwrócił głowę w przód dostrzegając na swojej drodze jeszcze trzy ściany. Przełknął ślinę, po czym wstał z ziemi kierując się do kolejnej ściany. Wykonał ponowny ruch dłonią jak przedtem, zatapiając się w nieznanym mu świecie.
Nastał dzień. Kobieta zapukała do małego pokoju na skraju domu, po czym weszła do środka budząc chłopaka. Ten, z zaspanym wzrokiem wysłuchał, co ma do powiedzenia, rozszerzając przy tym oczy, a następnie zrywając się z posłania. Natychmiast się ubrał po czym wybiegł z pomieszczenia kierując się prosto do katedry.
-Powiedz mi, że to jakiś żart! - ryknął do niewzruszonego ojca, który zamknął oczy przestając go słuchać.
-Twój brat odpowiada za zdradę stanu! Gdyby nie szybka reakcja wioski, już byśmy nie żyli! - ryknął po chwili.
-Musiał mieć jakiś powód! - krzyknął chłopak ze łzami w oczach.
-To nie ma znaczenia! Dziś o północy jego głowa zawiśnie na palu jako przestroga dla tych, którzy spróbują zakłócić spokój naszych duchów! - odpowiedział z krzykiem wypraszając go z pomieszczenia. Młodszy natychmiast wybiegł kierując się wprost do więzienia wioski. Ominął strażników, a następnie podszedł do celi brata widząc go głodnego oraz w brudnych szatach.
-Okami... - wyszeptał ze łzami na co starszy brat odwrócił wzrok w jego kierunku, aby ponownie skierować go w dół.
...dlaczego próbowałeś zniszczyć barierę po ostatnim wyjściu z lochów? -  zapytał przełykając ślinę. Brat tylko odetchnął ponownie spoglądając na chłopaka.
-Dobrze wiesz, co tam widzieliśmy...jeżeli nie spełnimy ich warunków to wszyscy zginiemy. - stwierdził na co młodszy rozszerzył oczy spoglądając na brata.
-Ale...oni nigdy nam nie uwierzą... - odpowiedział szeptem młodszy.
-Musisz to zrobić, młody. W innym wypadku nie zginę tylko ja, ale i wszyscy. Łącznie z tobą. Młodszy brat pokiwał głową wierząc starszemu. Zawsze trzymali się razem, i nigdy nie zwątpili w swoje zaufanie. To pozwoliło na całkowitą współpracę oraz współgranie tworząc niezniszczalny duet.
Zbliżała się północ. Chłopak zbliżył się do jednego z filarów bariery słów mając przepustkę od samego ojca, mędrca wioski, a następnie przyłożył dłoń do zapisów pokrywając nimi swoją prawą rękę. Oddzielając zapisy od bariery przesyłając je na swoją rękę czuł, jak tworzący się tatuaż nabiera sił.
-Todokemasu, Akuma! - ryknął na co strażnicy natychmiast zareagowali wbiegając do środka pomieszczenia. Bariera nad wioską zniknęła. Czarne szpony demona przebiły ciała strażników omijając zszokowanego chłopaka. Spojrzał na swój czarny tatuaż, po czym wybiegł biegnąc w kierunku więzienia. Na jego oczach ledwo widoczne cienie demonów pustoszyły wioskę niszcząc budynki oraz zabijając ludzi. Demon wbił szpony w ciało jednego z mieszkańców, po czym drugą kończyną chwycił za głowę pobierając z niej ledwo widoczny, niebieskawy odcień duszy.
Tak właśnie, narodził się Kraj Demonów. 
Uzumaki zachwiał się odciągając dłoń od nieznanych słów. W jednej chwili poczuł, jak jego chakra osiąga zerowy poziom, a cały wymiar zaczyna zanikać. Już po chwili pojawił się kilkanaście metrów nad ziemią opadając na trawę. Widząc w locie Konohę oraz bramę wioski myślał tylko o tym, aby natychmiast tam się udać. Mimo tego, przez zmęczenie oraz brak chakry stracił przytomność słysząc chwilę przed tym dość znany mu głos.
-Uzumaki Naruto...nie mogłem się doczekać, aż spotkamy się ponownie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz