„Zbawiciel”

Wyraźnie zmęczony ciągłym biegiem zatrzymał się przy dość dużym drzewie opierając się o jego pień. Ogromna korona blokowała promienie słońca, a on sam nawet nie myślał, aby odwrócić wzrok do góry. Jeszcze przez chwilę dysząc odwrócił wzrok w prawą stronę z uśmiechem spoglądając jak Uzumaki również dobiega do drzewa.
-Pierwszy. > stwierdził Uchiha wpatrując się w Naruto, który ukrywał po sobie zdezorientowanie.
-Jakim cudem?! Byłeś tuż za mną! > krzyknął wkurzony w stronę Sasuke, na co ten tylko się zaśmiał.
-W życiu czasami tak bywa. Nawet nie zauważamy, kiedy ważne osoby nagle stają przed nami. > odpowiedział odwracając wzrok w bok, kiedy zauważył na sobie zdziwienie blondyna.
-Ważne…osoby…? > wyszeptał Uzumaki nie wiedząc co powiedzieć. Stawił tylko kilka kroków w stronę bruneta, który ze smutkiem obserwował, jak ten do niego podchodzi.
-Wiesz…kiedy ta wojna dobiegnie końca… > stwierdził niepewnie powoli wypowiadając słowa.
…chciałbym nadal móc mieć cię przy sobie... > dodał spoglądając nadal na Naruto, który był coraz bliżej. Obraz stawał się coraz ciemniejszy…a jedyne co usłyszał to dźwięk wbijanego ostrza katany w ziemię. Otworzył powoli zaspane oczy rozglądając się na prawo i lewo, aż w końcu jego wzrok zawisł na liderze klanu Uchiha.
-Sasuke… > stwierdził z zaniepokojeniem Shisui zauważając, iż ten się obudził. Nadal trzymając broń w gotowości obserwował każdy ruch Madary.
-Wyspałeś się? Za chwilę może nie być już czasu na odpoczynek. > wypowiedział pewnie siebie Madara z delikatnym uśmiechem na twarzy. Sasuke spoglądając na niego z nienawiścią powoli się podniósł podnosząc wbite ostrze katany. Wystawił je w przód nadal patrząc na Madare tym szczególnym spojrzeniem.
-A ty, jak wiele masz mi do zarzucenia, zbawicielu? > zapytał lider odwracając się tyłem do przeciwników. Obserwując ogromne drzewo z komórek Hashiramy lekko się zaśmiał aby po chwili odwrócić głowę w bok obserwując jednym okiem napastników.
-Moje osobiste powody nie mają tutaj żadnego znaczenia. Wystarczy spojrzeć na stan moich towarzyszy. > oznajmił przełykając ślinę, a tym samym bardziej ściskając w ręku ostrze katany.
-Nie jesteś zbytnio rozmowny, co? > zapytał z lekkim rozczarowaniem wzdychając.
…może charyzmy doda ci wyjaśnienie, dlaczego trochę się spóźniłem na wasze wtargnięcie tutaj. > dodał po chwili na co Sasuke rozszerzył oczy.
-Zamknij się do cholery, ty pieprzony manipulancie! > ryknął Shisui rzucając się natychmiast na lidera. Aktywował Sharingan, a następnie spojrzał na swoje ostrze. Wystawił je w przód wykonując natychmiast dynamiczny obrót. Sharingan powtórzył czynność sto razy wywołując ogromny wir ostrzy. Uśmiech pojawił się na twarzy Madary. Złapał za Gunbai na plecach, a następnie zamachnął się w prawą stronę odpychając pierwszy rzut ostrzy spoglądając jak młody Uchiha wykonuje z prędkością światła kolejną pieczęć. Odepchnięta seria ostrzy została skopiowana przez sharingan sto razy otaczając lidera klanu Uchiha.
-Tysiąc. > wypowiedział spokojnie, kiedy blask Rinnegana oświetlił ciemną jaskinię. Ryk Susanoo rozszedł się po całym pomieszczeniu ukazując się przy ciele Madary. Uderzenia ostrzy obiły się o jego zbroję powodując niewielkie rysy. Brunet z szokiem obserwował całą sytuację wykonując natychmiastowy unik, kiedy Madara zamachnął się ostrzem Susanoo przez całą szerokość pomieszczenia. Siła odepchnięcia była tak wielka, iż Shisui w jednym momencie uderzył o ścianę przewracając się. Niebieska chakra Susanoo powoli zaczęła ulatniać się do góry wyłączając technikę. Madara stawił krok do przodu obserwując Sasuke. Ten, nie wiedząc co robić odwrócił wzrok w stronę Shisuiego, który tylko pokiwał głową, aby nie atakował.
-Nadal nie jesteś skory do rozmowy? Myślałem, że jak trochę potańczymy, to od razu przejdzie ci milczenie. > wypowiedział zdecydowanym tonem stawiając kolejny krok do przodu.
…podaj mi jeden powód, dla którego powinienem porzucić swój tok myślenia. Jeden powód, który spowoduje, iż dołączę się do waszego sojuszu. > dodał po chwili szokując Sasuke oraz Shisuiego. Myśli bruneta wirowały, a on sam nie był do końca pewien, co chce powiedzieć.
-Sasuke… > wyszeptał Shisui powoli podnosząc się z ziemi. Uśmiechnął się, a następnie wystawił kciuka w jego stronę nie przerywając uśmiechu. Uchiha widząc ten gest przegryzł wargę spoglądając w dół. Madara stawił kolejny krok do przodu zatrzymując się, kiedy Uchiha powoli zaczął podnosić głowę do góry.
-Ponieważ…to nie trening czy umiejętności czynią cię silnym…i gotowym do walki… > wyszeptał niepewnie, na co Madara się delikatnie uśmiechnął.
-Co tam mówisz? Możesz trochę głośniej? Jakoś mnie to nie przekonuje mały. > zaśmiał się lider chwytając za gunbai na plecach. Sasuke złączył dłoń w pięść zaczynając się cały trząść.
„-On zawsze taki cichy? Z takim podejściem do życia nie osiągnie za wiele. Zdecydowanie nie odziedziczył po Itachim charyzmy…”
Odwrócił wzrok na Shisuiego, który mimo wszystko nadal się uśmiechał w jego stronę.
„I wtedy, siedząc nad stawem, wpatrując się w taflę wody, zauważył chłopaka. Nie znał go zbyt dobrze, prawie w ogóle. Ale rozumieli się bez słów.”
Uśmiech. Bezmyślne dążenie do celu. Realizacja marzeń.
…nie swoich, lecz towarzyszy.
-W życiu czasami tak bywa. Nawet nie zauważamy, kiedy ważne osoby stają przed nami.
-Prawdziwa siła doprowadzi cię na szczyt, kiedy schodami do tego tytułu nie są ciała twoich martwych towarzyszy. > stwierdził z pewnością siebie, kiedy jego wzrok momentalnie się zmienił.
…nawet jeżeli są cholernie śliskie, a ty czujesz, że zaraz upadniesz, to zawsze stoi za tobą masa osób, które zrobią wszystko, abyś nie stracił równowagi! > ryknął po chwili ukazując Madarze swój Rinnegan. Szok przeszedł przez ciało lidera klanu Uchiha tak mocno, iż ten otworzył lekko usta ze zdziwienia.
-Jakim cudem?...Rinnegan… > wyszeptał przełykając ślinę.
…zasadą, aby zdobyć te oczy, jest porzucenie człowieczeństwa. Jakim cudem w takim razie mówisz mi o towarzyszach?! > krzyknął Madara powstrzymując wściekłość.
-Tak…porzuciłem człowieczeństwo. Jednakże chyba nie słuchałeś mnie dokładnie. > odpowiedział na co Madara rozszerzył oczy.
-…nawet jeżeli są cholernie śliskie…a ty czujesz, że zaraz upadniesz, to zawsze stoi za tobą masa osób, które zrobią wszystko, abyś nie stracił równowagi!
-To wszystko przestaje być zabawne. > stwierdził pewnym siebie tonem przełykając ślinę, aby po chwili ponownie się uśmiechnąć. Shisui, wyraźnie dumny z Sasuke, wyprostował się obserwując niepewnie zbyt dobre samopoczucie Madary.
-Co jest? > wyszeptał sam do siebie przełykając ślinę, powoli rozszerzając oczy.
-WIESZ JAK BARDZO ŁATWO W JEDNYM MOMENCIE ODEBRAĆ KOMUŚ SENS ŻYCIA? > krzyknął Madara w stronę Sasuke, na co Shisui ponownie ruszył w stronę Madary. Zszokowany Uchiha otworzył powoli usta nie wiedząc co powiedzieć.
…SPÓŹNIŁEM SIĘ, GDYŻ BYŁEM ZAJĘTY ZABIJANIEM NARUTO. > dodał po chwili, gdy wszystko ucichło po wypowiedzeniu tego imienia. Spoglądając przed siebie widział pustkę. Jego kolana się ugięły, a on sam upadł na ziemię siedząc na zgiętych kolanach wpatrując się w Madarę.
-Ty pieprzony gnoju! > ryknął Shisui kierując katanę w stronę lidera. Madara jednym dynamicznym ruchem złapał za jego rękę wyginając ją, a drugą łapiąc za katanę łamiąc ją na kawałki. Już po chwili odepchnął od siebie chłopaka, który z dużą siłą uderzył o ziemię. Otrzepując się z kurzu odwrócił wzrok na Sasuke, który nadal na niego spoglądał rozszerzonym wzrokiem.
-Wiesz…kiedy ta wojna dobiegnie końca…
-Jakiś problem? > zapytał Madara uśmiechając się.
…chciałbym nadal móc mieć cię przy sobie…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz