Naczynie

     Świat ten nigdy nie był dostosowany pod możliwość zawarcia wiecznego pokoju. Ciągłe wojny, nieunikniona śmierć towarzyszy oraz ciągłe poczucie zagrożenia prześladowało każdego, kto był w stanie sięgnąć po ostrze i walczyć o swoje ideały. Rzeczywistość bywa jednak brutalna - o tym przekonał się niebieskooki chłopak. Chwycił mocniej za zakrwawione ostrze wiszące przy jego spodniach, a następnie wytarł je szybkim ruchem z krwi o swoją nogawkę.

    Pogoda tego dnia była wyjątkowo okropna. Ciemne chmury przysłaniały niebo, z którego ostatnim tchem próbowały przebić się promienie słoneczne zwiastujące poprawę. Zniszczona panorama zapomnianej wioski ukazała się w ciemnym oku chłopaka, z którego jeszcze chwilę temu poleciała pojedyncza łza. Czarne znaki obwinęły się wokół jego całej ręki, a następnie zaświeciły się na pojedynczy, niebieski blask. Świata shinobi już nie ma. Pozostał jedynie on. Szum wydobywający się z prastarego dębu zawisł w jego głowie, a on sam przypomniał sobie o wszystkim, od samego początku.

    Tego dnia w Konohagakure odbywał się festiwal. Mieszkańcy wioski udekorowali swoje domy za pomocą przeróżnych ozdób, a następnie wyszli na miasto, gdzie brali w udział w licznych zabawach. Wśród nich znajdował się blondwłosy chłopak, który z uśmiechem na twarzy chwycił za jeden z kubłów wypełnionym farbą, a następnie spojrzał w dół, gdzie akurat przechodziła brunetka. Nawet nie minął moment, kiedy farba nagle zawisła w powietrzu trafiając prosto na jej głowę. Stanęła wryta w ziemię, ściągając tylko swoje okulary, które były całe w różowej farbie.

-BORUTO! - wydarła się na odległość kilometra, kiedy każdy wokół zaczął się patrzeć w jej kierunku. Sam roześmiany chłopak zaczął przeskakiwać z dachu na dach, gdzie już po chwili zasłonił się za jedną ze ścian, a następnie próbował złapać oddech.

-Hahahah...do twarzy ci w różowym, dattebasa! - wyszeptał chłopak przymykając oczy.

Nawet nie minął moment, kiedy jego sylwetka została przykryta cieniem postaci pojawiającej się przed nim. Patrząc się w jego kierunku Boruto otworzył oczy, a na jego twarzy pojawił się grymas zawstydzenia.

-Nie masz dziś szczęścia, Boruto. - wypowiedział dorosły mężczyzna sięgając ręką po chłopaka łapiąc go za szyję, a tym samym podnosząc z łatwością do góry.

...nie możesz nawet na jeden dzień usiedzieć w miejscu i bawić się z innymi, co? - zapytał kiedy blondyn odwrócił głowę w drugą stronę udając, że go nie słyszy.

-Bawię się świetnie, wujku Sasuke. - wymamrotał po chwili mrugając oczami. Był pewien, że gdyby Sasuke akurat nie było w tym momencie w wiosce, to bez problemu uszłoby mu to na sucho. Ten jednak wrócił akurat na ten dzień do rodzinnego miasta, gdyż festiwal był ważnym wydarzeniem, na którym musiał się koniecznie znaleźć.

-Dobrze wiesz, że dzisiejszy dzień jest bardzo ważnym dla każdego mieszkańca. Dla Ciebie Boruto powinien być w szczególności ważny. - odpowiedział Sasuke w stronę chłopaka, który tym razem na słowa Sasuke skierował wzrok w ziemię delikatnie mrużąc oczy. Dobrze wiedział, że Sasuke ma rację. Jego słowa uderzyły w niego z podwójną siłą, na co ten stracił ochotę na żarty i kolejne głupawki tego dnia. Wyrwał się mężczyźnie, a następnie spróbował odwrócić się w przeciwną stronę, kiedy brunet złapał go za prawą rękę. Ten jednak wyrwał się z uścisku zatrzymując się w miejscu.

-Dobrze, już dobrze! Nieważne...ten cały dzień mógłby w ogóle nie istnieć! - krzyknął a następnie zaczął biec przed siebie. Sasuke mimo tego nie gonił go. Spojrzał w jego kierunku, a następnie westchnął samemu kierując zamyślony wzrok w górę.

Kilka godzin później słońce zaczęło powoli chować się za horyzontem. Wszyscy mieszkańcy pojawili się na rynku Konohy, gdzie przy głównym wejściu na scenę pojawił się Sasuke powoli wchodząc na środek. Wszyscy skierowali na niego wzrok, wraz z Boruto, który siedział oparty o dach skąd obserwował całe przemówienie. 

-Zebraliśmy się wszyscy dzisiaj, aby ponownie móc podziękować za możliwość spokojnego życia na świecie, o który tak bardzo walczył mój towarzysz oraz najlepszy przyjaciel - Naruto Uzumaki.

Boruto przymknął na chwilę oczy a delikatny uśmiech zszedł z jego twarzy. Zacisnął dłoń w pięść, próbując opanować emocje.

...świat ten bez niego wyglądałby teraz zdecydowanie inaczej. Jego silna wola najpierw uratowała mnie, a następnie całą naszą wioskę. Dzięki niemu teraz ja mogę walczyć o to, aby dalej ochraniać całą wioskę. Pamiętajcie o tym, iż gdyby tutaj z nami był, to zrobiłby wszystko, aby nas wszystkich ochronić. Aby było nam jak najlepiej. 

Nie wytrzymał uderzając pięścią w daszek, z którego spadło kilka dachówek na co kilkoro mieszkańców spojrzało w jego kierunku dostrzegając chłopaka wraz z Sasuke.

-Chciałby jak najlepiej?! Co ty możesz wiedzieć?! - krzyknął chłopak w stronę sceny najgłośniej jak tylko mógł. Zacisnął obie pięści czując jak jego gardło podnosi się do góry.

...przez jego heroizm nie miałem przez całe życie ojca! Znam go tylko z opowieści, i nic już tego nie zmieni! Gdybym mógł wybierać, to wolałbym aby tata żył i był jak każdy inny mieszkaniec, niż mieć martwego ojca, o którym tylko słyszę, jaki był super! - ryknął po chwili a następnie odskoczył z dachu biegnąc przed siebie. Łzy lały się po jego policzku, a on sam nie mógł uwierzyć, że to już kolejny rok, kiedy musi słuchać o tym wszystkim. Nie znał ojca od urodzenia. Jedyne co wiedział o jego końcu fakt, iż zginął na polu bitwy, gdzie Sasuke uszedł ledwo z życiem. Czy żałował, iż to Sasuke tamtego dnia przeżył, a nie jego ojciec? Do teraz bił się z myślami, odrzucając je jednak od siebie.

    Wrota pokryte runami rozszerzyły się, kiedy zakapturzona postać weszła do środka jaskini idąc przed siebie. Mijając liczne prastare obrazy, znalazła się w głównym pomieszczeniu, gdzie przy stole czekała już reszta. Ściągnęła kaptur z głowy, a następnie usiadła na swoim siedzeniu obserwując resztę.

-Pozostałą trójkę coś zatrzymało...więc przejdziemy od razu do rzeczy. - wypowiedział spoglądając na 6 postaci, które bacznym wzrokiem go obserwowały.

...namierzyliśmy lokalizację naczynia. - dodał po chwili spoglądając na mężczyznę ubranego w bordowy płaszcz oraz złotą maskę. Jego ręka była pokryta złotą rękawicą, skąd wychodziły liczne nici chakry.

-Jako Śmiałkowie Sanady rozpoczynamy polowanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz