"Przetrwanie"

Ogromna fala uderzeniowa poleciała na przeciwników, odepchnęli się od siebie patrząc jednocześnie zabójczym wzrokiem na każdego z nich.
-Osoba, która nie zna pojęcia wolności nie może o nią walczyć... > wyszeptała Tsunade ponownie ruszając do ataku!
-Przeżyłaś mój atak...ale to tylko sekundy do twojej śmierci, stara Hokage.
-Nie jesteś słaba babciu Tsunade...jesteś potężna...jestem pewien że godnie reprezentowałabyś nas podczas 4 wojny Shinobi!
-Naruto...ja nigdy się nie poddaje! > wykrzyczała uderzając pięścią o ziemię, cały budynek powoli tracił na swojej wytrzymałości!
...widzę twoją śmierć Oonoki! > stwierdziła biegnąc na przeciwnika
-Ty głupia... > warknął wytwarzając w swoich rękach element Jinton, miał zamiar zapieczętować ją w swoim zanikającym trójkącie.
...dzisiaj umierasz ty, jutro reszta idiotów wierząca w pokój na świecie! > dodał aktywując technikę, gdy nagle jego chakra znikła!
-Wessałam twoją chakrę uderzeniem o ziemię...wysłałam moją truciznę aby monitorowała twoje kolejne ruchy...już przy pierwszym uderzeniu znalazły się w twojej chakrze.
-Cholerny szpieg... > pomyślał równocześnie aktywując kolejną technikę zabójczego trójkąta. Nawet nie zauważył, kiedy trójkąt, który wytworzył w stronę Tsunade wszedł na obszar jego przebywania, a następnie objął jego ciało.
-Dlaczego moja własna technika...przeciwstawia się na moje działania?!
-Twoja chakra jest brudna od krwi niewinnych ludzi Tsuchikage...ponieś kare za ich cierpienie. > wypowiedziała gdy nagle wytworzony trójkąt zaczął się zamykać na ciele starca.
W Iwa Gakure...
-Tsunade...to dopiero początek...twój pokój na świecie zamieni się w chaos...nie jesteś w stanie tego kontrolować... > szeptał zakrwawiony Tsuchikage.
-Popatrz na siebie...nawet nie zauważyłeś kiedy samemu pomogłeś mi przynieść pokój. > stwierdziła Tsunade.
...ci wszyscy ludzie połączyli się ze sobą, aby pokonać tyrana, ciebie Tsuchikage. > dodała a następnie skierowała się do wyjścia z budynku, trójkąt pochłonął ciało Tsuchikage w nicość. Pogoda za oknem była od kilku dni niekorzystna, śnieg oraz deszcz nie dawały spokoju okolicznym mieszkańcom, którzy szukali schronienia w pobliskich sklepach. Starzec powoli otworzył drzwi witając uśmiechem właściciela.
-Oh, witam kolejnego klien... > nie dokończył gdy zobaczył osobę wchodzącą do lokalu.
...tyle czasu...tato. Księżyc powoli przesuwał się przez całą szerokość nieba, co chwilę był przykrywany mrokiem nadchodzących chmur, których celem było zablokowania światła, jakie wydobywał z siebie olbrzym. Nadal trwała zima, jej urok w postaci mrozu dawał o sobie znać okolicznym obywatelom od dłuższego czasu, tak też było i dziś. Dziś...jeden moment, który zmienił życie wielu milionom istnień.
-Nie mogę w to uwierzyć... > wyszeptał powoli Beta widząc przed sobą swojego syna, który uciekł 12 lat temu z całym majątkiem, pozostawiając go zupełnie samym. Na twarzy syna pojawił się wyraz smutku, było mu przykro na widok swojego ojca, bał się tego, że kiedyś może go odnaleźć. Wiedział równocześnie, że jest za słaby na to aby wydobyć z siebie na tyle odwagi aby najpierw pożegnać się z ojcem. Przyglądał mu się swoimi zaszklonymi od łez oczami...obydwoje je mieli. Jeden moment...tylko tyle wystarczyło aby numer trzeci okazał uczucia, które zostały uśpione na 12 lat...Beta ruszył do przodu, z całych sił przytulił swojego zapłakanego syna.
-Nie przejmuj się tym...cierpienie minęło... > wyszeptał po chwili.
-Tato...jest tak wiele rzeczy, o których chciałbym ci powiedzieć... > wyszeptał zasmucony syn widocznie przejmując się tym spotkaniem. Jego wyraz twarzy przeobraził się w lekki uśmiech, będący znakiem radości z tego spotkania. Beta powolnym ruchem odsunął od siebie syna, spojrzał mu głęboko w oczy.
-Dlaczego wyjechałeś właśnie tutaj?... > zapytał poważnie przypominając sobie Omegę.
-Huh...jakaś obca osoba proponowała mi interes w Kiri-Gakure...po kilku dniach zjawiła się dziwna dziewczynka...
...miała...założony kaptur... > dokończył mówić syn gdy nagle za starcem pojawił się zakapturzony!
Spokojna noc...przyćmiona białym blaskiem księżyca...rodziny, które powolnym krokiem ruszają w stronę domu, aby ponownie zatopić się w spokojnej atmosferze codzienności. Krwawa rzeź...czyhanie na zdradę...i mord.
-Strasznie zimno dzisiaj... > pomyślał mieszkaniec Kiri-Gakure kierując się w stronę swojego domu, nawet nie zauważył kiedy zaczął padać śnieg.
...śnieg...o tej porze roku?... > dodał. Krople krwi powoli opadały na ziemię...uderzając z każdym momentem w rytmie bicia serca.
Zszokowany Beta spoglądał jak syn zasłonił go własnym ciałem, chwycił za tasak z kieszeni a następnie płacząc skierował go w stronę głowy zakapturzonego! Trafił w materiał niszcząc jego kaptur, białe włosy niczym śnieg napastnika wypuściły się na wierzch, jego fryzura przypominała tą od Naruto. Wybiegł z pomieszczenia mając krew na rękach. Naruto przemieszczał się coraz dalej, jeszcze tylko kilka minut wystarczy mu, aby dotrzeć do Konohy. Po chwili dostrzegł idącego Bee w oddali, podbiegł witając się tym samym.
-Oh, witaj Naruto!...wiedziałem że uda ci się przeżyć! > stwierdził Bee widząc swojego przyjaciela całego zdrowego. Różowe płatki róż powoli opadały na ziemię, dodając klimatu do okresu nadchodzącej wiosny w Konoha.
-Jesteśmy prawie na miejscu. > stwierdził blondyn wysuwając swoją rękę ku przodzie, aby dokładniej zobaczyć teren. Poznawał tą okolicę, widział w niej miejsce, niegdyś będące jego domem. Ile się w tym zmieniło? Nadal tutaj mieszka, spędza z obywatelami wiele czasu, pomagając im w swoich problemach. Jest szanowany, zdobył swój respekt dzięki ciężkiemu treningowi nad samym sobą. Usiadł na trawie, która była ciągnięta przez lekki powiew wiatru. Spojrzał na Bee, chciał dostrzec w nim choć odrobinkę zmęczenia całą sytuacją. Był wykończony ostatnimi wydarzeniami, równocześnie wiedząc, iż Raikage przeszedł ostatnimi czasy z nich najwięcej, będąc nadal silnym. Odetchnął z ulgą, był przekonany że problemy zostały zakończone.
-Heh...jesteś wartościową osobą, Uzumaki Naruto. > pomyślał jednocześnie układając się na miękkiej trawie. Blondyn obserwował go, szybkim ruchem kazał mu wstać widząc jak Bee próbuje odpoczywać bez końca.
-Nie mamy czasu, jest jeszcze wiele rzeczy do zrobienia! > krzyknął Naruto próbując przywołać przyjaciela do porządku.
-Naruto...jak oceniasz naszą sytuację? > zapytał wyraźnie zmartwiony, można było po nim zauważyć, że obawia się o swoje bezpieczeństwo.
-Omega nie żyje...Beta poszedł na spotkanie z synem, będąc po naszej stronie, a babcia Tsunade z pewnością poradziła sobie na 4 wojnie Shinobi...jestem pewien że wygrała.
-Jesteś pewien?...
-Tak, wierzę w to co wierzyć potrzeba! > krzyknął przywołując swojego przyjaciela do porządku, jego słowa były niczym strumień zimnej wody, otworzyły przed Raikage nowe spojrzenie na świat, widział w nim człowieka, który nie musi być smutny, on miał cel, dzięki któremu można być szczęśliwym, dzięki któremu ma się powód do dalszego życia, wiary, zaufania do ludzi.
-Rozumiem Naruto...możem... > gdy nagle próbując dokończyć poczuł w swoich plecach ostry przedmiot, coś wbiło się w niego podczas leżenia na ziemi!
-Killer Bee! > krzyknął blondyn ruszając na pomoc przyjacielowi, nawet nie zauważył kiedy przed jego osobą stanął kościotrup blokując dalszą drogę. Przed przyjaciółmi stanął Alfa, numer czwarty! Wywoływanie emocji poprzez słowa...jedna z głównych przyczyn dalszego istnienia w świecie ludzkim. Czy pewne osoby potrafiłyby porozumiewać się ze sobą poprzez gesty, uczucia, które można wywołać na kimś za pomocą dotyku? Zapewne nie, przynajmniej w historii numeru czwartego, dzieciaka, który został popchnięty przez los na głębokość życia. Nadchodząca wiosna, która swoim blaskiem przykrywała otaczający śnieg, zimno, jakie zostało wywołane ostatnimi wydarzeniami. Do czasu...kiedy żywioł ponownie dał znać o sobie, tym razem w jeszcze bardziej drastycznej treści. Małe dziecko, wojownik, zabójca, który sprawia mord nie tylko najbliższym, ale także osobom w jego otoczeniu. Czy ktoś jeszcze kilka lat temu mógł pomyśleć, że tak bardzo zmieni się psychika tego dziecka, aby był posunięty z premedytacją do takich czynów? Najbliższa rodzina z pewnością zna odpowiedź na to pytanie. Chwycił za swoje ostrze pokryte brunatną krwią, podniósł je ku górze, już kilka sekund później Naruto dostrzegł będąc w próbie zatrzymania przez kościotrupa niebieską poświatę, niczym dusza poległego bohatera.  Zgrzytające kości ojca czwartego trzymały blondyna w objęciu próbując zyskać na czasie, unieruchomiony Uzumaki oglądał jak dusza matki czwartego kieruje nóż na jego przyjaciela, nie miał zamiaru dłużej na to patrzyć, wyzwolił z całych sił chakrę Yang przybierając formę żółtej poświaty.
-Nadchodzę! > wykrzyczał kierując pozłacane pociski Bijuu Damy na duszę, nic z tego, jeden ruch ciałem wystarczył aby postać obróciła się a następnie dalej leciała w stronę Bee. Nie zauważyła jednego, pod ziemią znajdowały się Bunshiny Uzumakiego których zadaniem jest zatrzymanie wroga, wyleciały z ziemi a następnie ruszyły z Rasenganami w rękach na matkę. Jej ruchy były zwinne, tylko kilka uderzeń nożem wystarczyło, aby z Bunshinów pozostał tylko pył chakry. Zaślepiona twarz matki pokazywała po niej to, iż bezwzględnie wykonuje ruchy numeru czwartego, który zarządza jej duszą. Naruto objął spojrzeniem Alfę, dostrzegł u niego dwie lalki, które zawsze trzyma w rękach. Bez zastanowienia ruszył w jego stronę, przypuszczał, że to właśnie ten element może poprowadzić go do zwycięstwa.
-Jego kości znów się poskładały...jak wtedy... > pomyślał Bee widząc jak kościotrup należący do ojca ponownie poskładał się z resztą za pomocą jego czaszki. Alfa z pogardą spoglądał na wrogów przypominając sobie o brutalnej przeszłości.
Ponury pokój otoczony kamieniem...brak światła, jaki miał miejsce w całym budynku dodatkowo dodawało do niego element tajemniczości, przerażenia, jakie miało być wywołane na samą myśl o ANBU Kiri-Gakure.
-Zlecam zabicie tego dziecka...jest cholernie niebezpieczny dla naszego środowiska...musi umrzeć. > wypowiedział dowódca patrząc na akta ostatniego mordu, który został wykonany przez małe dziecko na ponad 30 osobach z jakimi miał styczność w ostatnim czasie. Członek ANBU poprawił swoją maskę słysząc niepokojące informacje na temat zbiegłego dzieciaka.
-Jakiś określony wzór wyglądu lub charakteru? > wypowiedział z lekką niepewnością w głosie.
-Brak. Jeżeli go znajdziecie to z pewnością będziecie wiedzieli o kogo chodzi. > odpowiedział będąc równocześnie przekonany iż ANBU znajdą poszukiwanego. Deszczowy dzień, taki jak kilka pozostałych, mała sylwetka przechodziła właśnie przez las pełen ciemności i dziwnych zwierząt. Pozostawiony sam sobie szukał schronienia, akceptacji, jaka została mu ostatnio zabrana przez wszystkich ludzi, jakich spotkał na swojej drodze. Zmuszony do podjęcia krytycznych kroków stracił rodzinę, dzięki której doznał czym jest ból.
-Zatrzymaj się...nie musisz iść dalej. > wypowiedziała postać z czarnym kapturem na głowie. Skierowała się w stronę chłopaka.
-Kim...jesteś?... > zapytał niepewnie myśląc że to jeden z członków ANBU. Chłopiec stał w miejscu, nie chciał uciekać. Coś sprawiło, iż wierzył w dobre chęci osoby, którą właśnie znalazł.
-Jestem twoim przyjacielem, Alfa. > stwierdził powoli jednocześnie uśmiechając się. Po chwili usłyszeli nadlatujące bomby dymne, pościgi za mordercą nadal trwały.
-Zatrzymać się, mamy was! > wykrzyczeli razem kierując swoje katany na dwie postacie. Nici krwi powoli objęły straż w całej szerokości ciała...ścisnęły je do tego stopnia iż po chwili pozostała z nich tylko plama krwi.
-Zdychajcie w cierpieniu...jakiego musiał doświadczyć mój przyjaciel. > wyszeptał tajemniczy kierując jednocześnie wzrok na Alfę.
-Popatrz na te lalki...od dzisiaj to twoja jedyna rodzina...znak...który informuje o przeszłości...którą cierpisz...i inni także... > dodał szeptem. Alfa stał zszokowany w miejscu, nie wiedział jak zareagować na osobę, która przed chwilą pomogła mu w ucieczce.
-Co teraz?... > zapytał po chwili
-Teraz...zapoznam cię z resztą przyjaciół. Postacie zniknęły.
-Nie mogę ich zawieść..pokładają we mnie nadzieję! > krzyknął dzieciak widząc potęgę Naruto! Blondyn skierował kolejny pocisk Bijuu Damy na kościotrupa łamiąc go na kawałki, natomiast czaszkę rozwalił Rasenganem zatrzymując jego możliwą regenerację. Głośny hałas wydobył się z najstarszych komnat krainy zmarłych, jeden moment, tylko tyle wystarczyło aby groza przejmująca każdy skrawek terenu ponownie zagościła w świecie żywych...delikatne nici krwi obwinęły rękę sprawcy tego zdarzenia.
-Ten świat...rodzi się na nowo. > wyszeptał z wielkim uśmiechem na twarzy zakapturzony. Komnaty babilonii, nietknięte od wieków zostały naruszone przez numery, osoby naznaczone przez los, przeznaczenie, którym jest śmierć.
-Ja...gdzie...ja jestem? > wypowiedział powoli Beta podnosząc się z twardej ziemi, widział przed sobą kilka korytarzy za którymi ukrywała się ciemność.
-Tego nie było w planie... > pomyślał Alfa oglądając się za siebie, jego obecność w babilonii była dla niego szokiem, nigdy nie pomyślał że portal może aktywować się bez jego wiedzy. Spojrzał przed siebie, zauważył blondyna ruszając na niego z agresją.
-Zdychaj! > wykrzyczał wyciągając w biegu igły przyczepione do spodni, skierował pojedynczą na głowę lalki Tata!
-Kto...kto im zrobił z mózgu taką wodę?... > pomyślał przerażony Uzumaki rozumiejąc nagle system działania wszystkich numerów, były jednoznacznie zmanipulowane do takiego działania poprzez ból! Nagle zauważył jak ogromny szpon chakry Kuramy przebija lalkę dzieciaka na wylot. Ciało dzieciaka w jednym momencie zostało odepchnięte z ogromną siłą na pobliską ścianę, uderzyło w nią a następnie zostało przywalone opadającymi głazami!
-Witaj braciszku... > stwierdził Kurama, numer piąty, chowając swój szpon którym przed chwilą wydał wyrok na Alfę! Blondyn obserwował Kuramę, widział w jego oczach chęć mordu.
-Zabił go...bez jakichkolwiek zahamowań wykończył jednego z towarzyszy... > pomyślał przestraszony Uzumaki kierując się w przeciwną stronę, zaczął biegnąć, próbował uciec z tego miejsca.
-Nie uciekaj...to nic już nie da... > stwierdził Kurama wyciągając z kieszeni nóż, rzucił go w Naruto, trafił w jego nogę!
-Cholera...moja noga...nie mogę chodzić... > wyszeptał leżąc na ziemi z zakrwawioną częścią ciała. Obserwował go zimnym wzrokiem...widział iż unieruchamiając Uzumakiego ma wolną drogę do wygranej, z każdym krokiem był coraz bardziej przekonany o swoim zwycięstwie.
-Naszym przeznaczeniem jest śmierć, wspólna śmierć braciszku... > stwierdził Evil przyśpieszając tempo. Był już przed blondynem kiedy nagle nóż kuchenny przebił jego serce. Z gruzów wyłonił się Alfa trzymając lalkę matki w rękach. 
-To ona mnie ochroniła... > wyszeptał patrząc na lalkę matki
...numer piąty zniszczył lalkę mojego ojca...jednakże moim życiem są dwie lalki, nie jedna...po śmierci jednej mam jeszcze drugą, zapasową! > dodał kierując duszę matki na Naruto! Nagle zza rogu wybiegł chłopak w białych włosach, podbiegł szybkim ruchem do duszy matki Alfy, a następnie wyrwał z jej rąk nóż kuchenny. Trzymając go w ręce wymierzył pole uderzenia rzucając tym samym bronią matki w chłopca! Wyrzucony nóż z ogromną prędkością był już przy Alfie, chłopiec z nagłej reakcji zasłonił się lalką swojej matki! Ostrze rozerwało lalkę trafiając w głowę dzieciaka.
-Już wszystko dobrze..Naruto. > stwierdził Amaru z uśmiechem na twarzy! Ciepłe spojrzenie chłopaka obejmowało ciało blondyna niezdolnego do walki. Po ostatnich wydarzeniach, jakie miały miejsce w Babilonii jego ciało zostało poważnie zranione, na własne oczy widział śmierć numeru piątego, oraz czwartego. Amaru wyciągnął ręce ku przodzie, spojrzał na popękane ściany równocześnie dostrzegając blondyna.
-To miejsce...nie jest wcale grobowcem dusz przeklętych....nie...tutejsze istoty wiedzą, czym jest życie... > wyszeptał takim tonem aby Uzumaki dokładnie go usłyszał
-Wiedzą czym jest życie?! Dlatego przed chwilą zostały usunięte z tego świata?! > krzyknął Naruto widząc jak chłopak spokojnie wypowiada się o pozostałych numerach!
-Świata?...Żyjesz w kropli krwi dużo większej masakry...masakry o której twój umysł nie ma pojęcia...nie potrafi mieć...jestem tutaj, aby ci pomóc Naruto...w zniszczeniu krainy zmarłych. > dodał równocześnie zmieniając położenie wzroku na Naruto.
-Wiem o twoim zwoju... > wypowiedział po chwili kierując kroki w stronę blondyna. Naruto miał okazje dokładnie przyjrzeć się Amaru, wcześniej nie robił tego ze względu na to, iż uważał go za nieznajomego.
-Czekaj...czemu ty... > wyszeptał widząc ręce białowłosego, za pomocą których chciał dotknąć Naruto!
-Uciekaj Naruto! > usłyszał nagle za sobą! To Beta biegnący z całych sił w stronę Uzumakiego mając przerażenie w oczach!
-Masz szwy na rękach?... 
Amaru otworzył szwy na swoich rękach, wytworzył nici krwi przebijając nimi na wylot ciało Bety!
-Numer drugi...do dyspozycji. > wypowiedział Amaru z powagą w głosie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz