„Łzy”

Wiatr ponownie zawiał ukazując postaciom zalesiony teren na granicy z krajem błyskawic. Itami założył jako pierwszy na swoją głowę kaptur, po czym ruszył przed siebie wraz z Uzumakim chcąc jak najszybciej dostać się do ustalonego celu. Jedyną szansą na uratowanie świata shinobi jest pomoc Sarutobiego Sasuke, który powinien bez problemu namierzyć lidera klanu Uchiha, a następnie pomóc z nim walczyć. Liczyła się każda sekunda. To właśnie one mogły zadecydować, czy plan zostanie wykonany na czas.
-Cokolwiek by się wydarzyło…musimy iść przed siebie. Nie będziemy mieć drugiej szansy. > stwierdził rudowłosy na co Naruto tylko przytaknął przełykając ślinę, gdy poczuł jak ogromna chakra w bardzo szybkim tempie się do nich zbliża. Mając prawie pewność że zaraz coś się wydarzy, rozszerzył oczy natychmiast podbiegając do Itamiego, a tym samym odpychając go wraz z nim do przodu unikając cięcia katany. Chłopacy upadli na ziemię z ogromną prędkością nadal będąc w szoku, a tym samym nie wiedząc co właśnie zaszło. Odwrócili się w tył dopiero teraz poznając lodową chakrę lidera Anbu. Stał kilka metrów dalej trzymając twardo swój miecz, z którego wydobywał się azot. Milczał stojąc jeszcze chwilę w bezruchu, po czym stawił krok do przodu. Naruto natychmiast podniósł się z ziemi słuchając pierwszych słów zamaskowanego.
-Odsuń się od niego liderze. > stwierdził sucho lecz z poważnym akcentem ładując chakrę w swoim ciele. Nie żartował. Naruto od dawna nie czuł tak potężnej chakry z jego ciała na taką odległość. Blondyn zamknął na chwilę oczy po czym przełknął ślinę podnosząc ręce ku górze zakrywając Itamiego za sobą.
-Nie zrobisz mu krzywdy…! > krzyknął przestraszony, lecz na tyle silny aby bronić swoich postanowień. Itami tylko słuchał słów Naruto jakby sam nie mógł uwierzyć w prawdziwość jego obrony. Nikt wcześniej nawet nie myślał o poparciu go, a co dopiero obronie w zagrożeniu utraty życia.
-Jeżeli się nie odsuniesz, to zabiję również ciebie. > dodał zamaskowany z przekonaniem stawiając kolejny krok do przodu.
…kryjesz zdrajce. Prędzej czy później wyjawi nasze miejsce pobytu wrogowi, jeżeli już tego nie zrobił. Musimy go zlikwidować, zanim mojej córce stanie się krzywda. > wypowiedział po chwili przygotowując się do ataku.
-Nie jestem wrogiem! Nawet nie wiem o czym do mnie mówisz! > odpowiedział przerażony Itami cały czas trzęsąc się z zimna. Naruto tylko przytaknął wyciągając zza pleców katanę będąc gotowym go bronić przed nieufnym generałem drużyny. Ten tylko odetchnął z ulgą lekko uśmiechając się pod maską.
-Nie pozostawiacie mi wyboru… > wyszeptał ruszając do ataku! Jeden moment wystarczył, aby pojawił się za Itamim, a następnie zamachnął się dłonią w prawą stronę aby odciąć mu głowę. Czerwona chakra przy ciele Naruto przybrała kształt ręki, a następnie poleciała w stronę Ritoru próbując złapać go jednym ruchem. Itami upadł całkowicie leżąc na plecach aby opóźnić cięcie. Chakra Naruto okazała się być szybszą od zamachu zamaskowanego łamiąc ją na kawałki, a go łapiąc w szpony.
-Nie skrzywdzisz mojego przyjaciela… > wypowiedział z przekonaniem na co Itami przełknął ślinę. Ritoru tylko złączył dłonie rozpływając się w dłoni chakry pod postacią azotu, który wpłynął do sztucznej ręki chakry zaczynając przedostawać się w kierunku prawdziwej dłoni Naruto. Próby przerwania połączenia z chakrą okazały się bezskuteczne, a sama wcześniejsza forma czerwonej powłoki teraz była zwykłym, zamrożonym kawałkiem lodu. Naruto wiedział, że jeżeli czegoś nie wymyśli, to podzieli los własnej techniki. Przełknął ślinę, a następnie uderzył z całej siły lewą dłonią w pojawiający się lód. Próba okazała się bezskuteczna, a on sam poczuł jak jego obie dłonie zostają zamrożone. Odwrócił wzrok na Itamiego dając mu do zrozumienia, że musi uciekać. Siła Ritoru była zbyt wielka, aby można było się jej przeciwstawiać. Generał nie wykończył Naruto, przerwał przyrost lodu zaraz po tym jak unieruchomił ręce blondyna. Sam Naruto wiedział że samodzielne rozerwanie lodu może skończyć się tragicznie niszcząc na kawałki również własne ciało.
-Zdrada musi zostać ukarana. To surowe zasady mają szansę uratować ten świat przed zniszczeniem, do jakiego doprowadzili pozostali dowódcy. Nie ma litości dla przeciwników pokoju. > stwierdził Ritoru podchodząc do postaci, które z przerażeniem słuchały słów generała.
-Gotowe! > krzyknął Itami aktywując portal za pomocą notek pieczętujących klanu Uzumaki, które Naruto podał Itamiemu podczas przeciąganej rozmowy z Ritoru. Rudowłosy zaczął zanikać w niebieskim świetle teleportacji lekko uśmiechając się do blondyna, który nie mogąc się ruszyć dawał mu do zrozumienia swoim wzrokiem tylko jedno. Uwolni Sasuke Sarutobiego mimo wszystko. Dopiero teraz Ritoru dostrzegł niebieskie światło teleportacji zaczynając z ogromną prędkością biegnąć w stronę chłopaka.
„Nie skrzywdzisz mojego przyjaciela…”
-Dziękuję…zdobądź zwój, będę czekał przy granicy z krajem błyskawicy… > wyszeptał Itami całkowicie znikając do świątyni klanu Uzumaki. Ritoru podbiegł do Naruto, a następnie spoglądając na niego z wyraźnymi wyrzutami sumienia uwolnił jego ręce z lodu pozwalając na normalny ruch.
-Jesteś nieodpowiedzialny…jak mam powierzyć komuś takiemu ochronę mojej córki? > zapytał nie mogąc pojąć dlaczego Naruto pozwolił uciec Itamiemu.
…zamiast działać pomagamy wrogom. > dodał po chwili, na co Naruto delikatnie się uśmiechnął.
-Nie…tym razem będziemy działać. Czas odbić Kumo Gakure. > odpowiedział z przekonaniem Uzumaki mając w głowie już tylko jedno - zwój Sarutobiego Sasuke. Burza nadal obejmowała cały kraj pustosząc okoliczne lasy oraz tereny uprawne pokazując, iż nad żywiołem nie zapanuje nawet najsilniejszy człowiek. Dla większości ludzi nie miało to jednak znaczenia, tylko nielicznym udało się jakoś przeżyć nie zostając pionkami Madary, ukrywając się w przeróżnych kryjówkach ledwo wiążąc koniec z końcem. Grupa składająca się z czterech osób przemierzała teren najszybciej jak tylko mogła nie mając przerwy już od ponad kilku godzin. Ślady rudowłosego wyraźnie wskazywały, iż przemierzał ten teren kilka godzin wcześniej wraz z grupką innych osób. Determinacja ponownie zabłysnęła w duszy bruneta kierując go wraz z towarzyszami w sam środek sytuacji. Biegli coraz szybciej nie zważając na deszcz, który uniemożliwiał im widzenie. Teraz liczyło się tylko znalezienie drużyny Naruto. W końcu dotarli na sam koniec skały, która leżała na samej górze. Brunet ze zdecydowaniem wszedł na jej sam koniec, a następnie usiadł na jednym z kamieni patrząc przed siebie. Ciemne niebo, na którym był widoczny duży, świecący księżyc w towarzystwie kilku gwiazd nadał delikatne światło otwartej przestrzeni, pośród której na samym środku znajdowały się zakryte deskami oraz wszelką roślinnością drzwiczki prowadzące pod ziemię. Reszta członków tylko przyglądała się Sasuke nie wypowiadając słowa. W głębi duszy nie znali Uchihy. Widzieli jego zachowanie, które zdecydowanie zakrywało prawdziwe emocje swoją brutalnością oraz zemstą wobec innych osób odpowiedzialnych za krzywdy jego klanu. Tamten człowiek jednak zniknął dawno temu zamykając się w sobie. Tym bardziej dziwnym był dla nich taki widok, kiedy ze spokojem mogli spoglądać na zamyślonego bruneta, w głowie którego była już tylko jedna osoba. Towarzysze przestali być dla niego obojętni. Chciał pomóc każdemu licząc na to, iż oni również pomogą mu w zrealizowaniu jego własnych celów. Uchiha wstał, po czym tylko machnął ręką w prawą stronę sygnalizując aby zeszli w dół. Zdziwiło ich, iż nawet nie wypowiedział słowa od kilku godzin. Kierując się w stronę zakrytego wejścia spojrzeli jak brunet niepewnie stawia kroki przed siebie, jakby szedł na skazanie, jakby nie był pewien tego, czy na pewno dobrze robi poszukując swojego przyjaciela. Przełknął ślinę, po czym odsunął przeszkody wraz z Juugo otwierając wejście. Spojrzeli w dół dostrzegając ciemność wraz z długą drabiną prowadzącą do środka. Sasuke zasygnalizował iż wejdzie ostatni ochraniając resztę na wszelki wypadek. Postacie wchodziły po kolei w dół niepewnie patrząc w oczy bruneta, który myślami był w całkowicie innym miejscu. Dostrzegając, iż każdy już wszedł sam podszedł do drabiny, a następnie powoli zaczął schodzić w dól zamykając za sobą wejście. Z każdym krokiem w dół jego niepewność zwiększała się nie pozwalając na racjonalne myślenie. Tak długo pragnął odnaleźć swojego przyjaciela, iż całkowicie zapomniał o własnych potrzebach skupiając się tylko na Naruto. Nawet nie zauważył, kiedy znalazł się na samym dole tuż przed drzwiami wejściowymi. Otworzył powoli stare, drewniane wejście po czym wszedł do środka zauważając członków swojej drużyny, którzy niepewnie rozglądali się po głównym holu nie dostrzegając nikogo, kto mógłby być teraz w kryjówce. Brunet odetchnął wychodząc na przód, a tym samym kierując się do pierwszych drzwi na drodze. Reszta natychmiast odwróciła się w jego stronę nie wiedząc do końca, o co mu chodzi. Ten tylko obrócił głowę lekko w prawą stronę. 
-Rozdzielmy się. Kryjówka jest na tyle duża iż każdy spokojnie przeszuka przynajmniej jeden pokój. > wypowiedział poważnym tonem na co Karin aż oparła się o ścianę czując pulsującą chakrę Uchihy. Nigdy nie widziała go w podobnym stanie. Była pewna iż Sasuke nie zaproponował tego bez powodu. Poprawiła okulary po czym udała że wchodzi do pokoju jak reszta, aby po chwili wychylić się i ruszyć w stronę bruneta. Otworzyła najciszej jak mogła drzwi zaglądając do środka, a tym samym dostrzegając Uchihę, który siedząc na krześle obserwował rozerwaną mapę.
-Nigdy nie potrafiłeś rysować… > wyszeptał zapatrzony w kawałek papieru, który był cały pomazany od planów działania. Karin przełknęła ślinę dostrzegając na jego twarzy delikatny uśmiech, który wcale nie wyrażał szczęścia. Przedstawiał ulgę.
…przynajmniej żyjesz… > dodał po chwili przegryzając wargę, a tym samym nie mogąc powstrzymać łez. Karin odwróciła się do tyłu, a następnie zamknęła drzwi zostawiając go samego. Łzy zaczęły opadać na kawałki papieru rozmazując pomazaną całość, a tym samym nadając mapie całkowicie inny kształt czerwonych kresek mazaku. Uchiha przełknął ślinę poszerzając oczy. Tysiące myśli w jego głowie nagle zaniknęły ukazując tylko jedną, najważniejszą. Natychmiast wstał z siedzenia ocierając łzy, a tym samym kierując się do drzwi.
-Wychodzimy, wiem gdzie jest Madara. > stwierdził na co reszta członków otworzyła usta ze zdziwienia. Każdy z nich po kolei zaczął wchodzić po drabinie do góry czując na odległość determinację dowódcy. Wraz z otwarciem głównego zabezpieczenia bazy potężna fala wiatru przeszyła dolne pomieszczenie ukazując światło księżyca. Postacie wyszły na górę, po czym zamknęły za sobą kryjówkę rozglądając się dookoła. Sasuke przygotował dokładnie cały sprzęt do walki wraz z innymi oddychając z ulgą. Był pewien, że kiedy pozbędzie się Madary to nic nie stanie na drodze do spotkania Uzumakiego. Tylko lider mógł zrobić mu krzywdę, na co Uchiha nie może pozwolić. Odwrócił się w stronę południa, po czym stawił pierwszy krok przed siebie gdy poczuł nagle znajomą chakrę. Chłopak ubrany w zieloną kamizelkę wyłonił się zza krzaków, po czym spojrzał zszokowanym wzrokiem na Uchihę nie mogąc uwierzyć w to, co zobaczył.
-Sasuke…żyjesz?! Naruto cały czas się o ciebie martwił! > krzyknął Shikamaru podbiegając do członków drużyny, którzy przyglądali się z uwagą chłopakowi.
-Jakoś mi się udało…musisz mi powiedzieć gdzie go znajdę, kryjówka jest pusta. > odpowiedział brunet wskazując na zakryte przejście, na co Shikamaru tylko przytaknął. Silny wiatr uderzał o postacie rozwiewając ich włosy, a dodatkowy szum liści przysłaniał inny, narastający dźwięk.
-Naruto wyruszył wczoraj na misję z generałem…my natomiast zajmujemy się Kakashim, Obito oraz Rin w pobliskiej, przejętej wiosce czekając na nich. Wtedy wszyscy razem mamy zamiar wrócić do tej kryjówki. > stwierdził członek klanu Nara na co Sasuke przytaknął iż zrozumiał.
-Posłuchaj…muszę natychmiast się do niego dosta… > wypowiedział Uchiha natychmiastowo przerywając wypowiedź, gdy wcześniejszy, dziwny dźwięk narósł do ogromnego stopnia wywołując ciarki u zebranych. Siła wiatru zaczęła odrywać korzenie drzew od podłoża przewalając je jeden za drugim. Sasuke odwrócił się do tyłu wraz z resztą członków rozszerzając oczy. Potężne wycie zaczęło rozbrzmiewać cały teren przerażając Karin, która stawiając krok do tyłu upadła na ziemię trzęsąc się z zimna. Poprawiła okulary dostrzegając na niebie ciemną smugę, która zakrywa księżyc. Przełknęła ślinę orientując się, iż to nie jej wada wzroku. Ogromne, stalowe skrzydła zakończone kolcami ukazały się w pełnej okazałości zakrywając cały księżyc z daleka. Na samej górze obiektu unoszącego się nad ziemią widniała okrągła głowa zakończona stalowym dziobem. Otwierając mechaniczny pysk to właśnie on wydawał przerażające dźwięki. Sasuke wiedział z kim ma do czynienia. To właśnie tego ptaka spotkał w kanałach, kiedy samotnie walczył o przetrwanie po porażce z Madarą. Później ptak cudem przeszedł na jego stronę zabierając drużynę ze sobą dolatując do wioski umarłych, gdzie ptak zostawił ich na pastwę losu natychmiast odlatując.
-Odwróćić się jak najszybciej do tyłu, a następnie zacząć biegnąć przed siebie. Na mój znak… > wyszeptał Uchiha trzymając w rękach katanę. Drużyna czuła na odległość jego niepokój. Wiedzieli, iż nie mają szans z ptakiem w pojedynku.
…Shikamaru, musisz przeżyć…wszyscy musicie. Jesteście ostatnią deską ratunku dla odnalezienia mojego najlepszego przyjaciela. > stwierdził Sasuke na co Juugo rozszerzył oczy przełykając ślinę, a tym samym zaciskając pięść. Sasuke natychmiast podniósł rękę do góry dając rozkaz do ucieczki. Postacie wykonując nagłą reakcję odwróciły się do tyłu uciekając w stronę lasu. Ptak ponownie zaryczał zaczynając lecieć z ogromną prędkością przed siebie. Wystawił uzbrojone szpony na łapach przed siebie, święcąc blaskiem Rinnegana po całym terenie. Prawe, lekko pęknięte szklane oko świeciło mniejszym światłem niż sprawne lewe. Było to spowodowane wcześniejszym spotkaniem z Uchihą, kiedy ten uratował go przed śmiercią. Później to ptak uratował Sasuke tracąc na wytrzymałości prawego oka, przez co lekko pękło. Cały ptak był sztuczny, stworzony z przeróżnych materiałów. W jego oczach był Rinnegan, przez co Sasuke podejrzewał, iż jest osobistym projektem Madary.
-Jestem tak blisko…czekaj na mnie Naruto! > stwierdził Sasuke przedzierając się przez las, który zaczął być cięty przez ostre skrzydła nadlatującego potwora. Ptak zaświecił Rinneganem po całym lesie aby zauważyć wrogów. Na jego celowniku pojawił się Shikamaru, do którego zaczął lecieć z ogromną prędkością.
-Nie! To jedyna szansa aby go znaleźć! > pomyślał zszokowany brunet widząc jak ptak zbliża się do członka drużyny Uzumakiego. Złapał za katanę, po czym ze łzami przerażenia zaczął biegnąć w jego stronę aby go uratować przed nagłą śmiercią. Był jednak za daleko aby cokolwiek zrobić. Z szokiem spoglądał przed siebie słysząc w myślach dźwięk uderzanego o klatkę piersiową serca. Przełknął ślinę, po czym zamknął oczy pełne nienawiści otwierając je natychmiast gdy usłyszał dźwięk wbijanych szpon.
-Pamiętasz słowa Konan?! > ryknął towarzysz na co Sasuke zamarł z przerażenia.
„-Skopcie tyłek Madarze!”
-Jak…jak to… > wyszeptała zszokowana Karin widząc jak Juugo odepchnął Shikamaru samemu nastawiając się na atak potwora. Ptak wbił szpony w jego plecy, a następnie uniósł jego zakrwawione ciało ku górze.
„…Shikamaru, musisz przeżyć…wszyscy musicie. Jesteście ostatnią deską ratunku dla odnalezienia mojego najlepszego przyjaciela.”
-Nie zawiedź go…błagam…zasłużył na szczęście. Znajdź Naruto a następnie przekaż mu, że ma najlepszego przyjaciela na całym świecie. > wypowiedział zakrwawiony członek drużyny Sasuke delikatnie się uśmiechając. Ptak ponownie zaryczał unosząc się ku niebu, a tym samym lecąc przed siebie.
-Za nim! > ryknął wściekły Uchiha na co Karin oraz Suigetsu natychmiast przytaknęli. Shikamaru natomiast wziął sobie bardzo do serca ostatnie słowa Juugo dopiero teraz rozumiejąc powagę sytuacji. W pełnej determinacji ruszył przed siebie w stronę Naruto aby przekazać mu wieści na temat Sasuke. Uchiha natomiast odłożył na później odnalezienie Madary. Jedyne czego pragnął to zemsta za śmierć swojego towarzysza. Juugo zrobił to, aby ochronić Shikamaru, który jest ostatnią deską ratunku dla odnalezienia Uzumakiego. Jego śmierć oznaczałaby koniec. Widząc w oddali lecącego ptaka zaczął przemieszczać się w jego kierunku czekając, aż ten doleci do wyznaczonego celu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz