Droga Pokuty

Nastał nowy dzień. Czynności przygotowawcze trwały w wiosce od rana powodując zmęczenie nawet u najwytrwalszych specjalistów. Zaraz obok głównego budynku Hokage, w pomieszczeniu ścisłych akt, trwały próby dostania się do mózgu Suigetsu. Wyraźnie wyczerpany Uchiha ponownie próbował dostać się do jego umysłu poprzez przesył chakry, jednak nadal nic nie przynosiło skutku.
-To na nic...ta chakra, coś go zamknęło na czynniki zewnętrzne. - wyszeptał dysząc w stronę Ritoru, który tylko zacisnął dłoń w pięść. Podtrzymał Uchihę, który stracił siłę aby stać, a następnie samemu zaczął przesyłać swoją chakrę do jego ciała.
-Damy radę...musimy! - pomyślał generał Anbu nie poddając się ani na krok. Wiedział, że jest bardzo blisko poznania prawdy o całym zdarzeniu, i próbie morderstwa jego córki.
-Ta chakra...co... - wypowiedział Uchiha rozszerzając oczy. Ritoru również się zdziwił odwracając wzrok na Sasuke.
...Naruto? - dodał po chwili czując wyraźnie chakrę Naruto, która pojawiła się nad bramą wioski. Zszokowany spojrzał na Ritoru, po czym ponownie na zamrożoną głowę Suigetsu. To jedyne wyjście. Nie mógł teraz się poddać i zaprzepaścić szansy, jaką otrzymał.
...za chwilę tam będę...! - ryknął szokując specjalistów. Przesył chakry został aktywowany. Wspomnienia uderzyły o Uchihę, który zachwiał się razem z Ritoru wywołując obraz w mózgu.
Od uratowania świata shinobi minęło 15 dni. W tym czasie mieszkańcy wracali do miejsc swojego dawnego zamieszkania, natomiast inni wyruszyli w wielką podróż po świecie. Jednym z nich był zakapturzony chłopak, który dzierżąc na swoich plecach 6 mieczy, ruszył przed siebie w stronę zatopionego Kiri Gakure. Na swojej drodze spotykał różnych ludzi. Jedni byli zagubieni nową sytuacją na świecie, natomiast inni uradowani i szczęśliwi dziękowali chłopakowi za pomoc. Świat podzielił się na dwie części. Tą do życia, oraz tą, która nie jest do niego przygotowana.
-To co zwykle? - zapytał barman w stronę białowłosego, który tylko uśmiechnął się kiwając głową. Chwycił za kieliszek sake, po czym podniósł rękę do góry zwracając na siebie uwagę.
-Za nowy, lepszy świat! - krzyknął na co mieszkańcy poczuli się zarówno zmieszani jak też ucieszeni słowami chłopaka. Kilku osobom wyraźnie nie przypadło do gustu uradowanie Suigetsu.
-Może się zamkniesz? Świat radził sobie nawet i bez waszej pomocy. - odpowiedział wkurzony mężczyzna na co jego towarzysz pokiwał głową.
...kiedy wy traciliście czas na bezmyślne walki, to moja rodzina głodowała i walczyła o przetrwanie. To wy byliście przyczyną tego konfliktu. - dodał po chwili szokując Hozukiego. Przełknął ślinę, po czym odwrócił głowę w jego kierunku nie dostrzegając nadciągającego uderzenia. Pięść zdzieliła twarz chłopaka, która natychmiast przemieniła się w wodę oblewając barmana. Zdziwiony mieszkaniec już po chwili poczuł oddech chłopaka na swojej szyi stojąc w bezruchu.
-Więc czym była nasza walka, jeśli nie próbą przetrwania? - zapytał zdziwiony Suigetsu na co mężczyzna przyjął zdenerwowany wyraz twarzy.
-W świecie pozbawionym reguł nastały nowe, lepsze zasady. Mając kontrolę nad zaopatrzeniem byliśmy w stanie stworzyć małą nację, która nie musiała być zależna od innych. Kiedy wojna przestała istnieć...powrócił system wiosek oraz gorsze warunki dla życia. - odpowiedział towarzysz mężczyzny siedząc przy stoliku.
-Wszyscy powinniśmy być równi wobec siebie...to normalne, że część z was próbowała zapanować nad sytuacją, ale prawda jest taka...że bez siły nie zmienicie tego świata. - odpowiedział Hozuki zadziwiając rozmówcę.
...możecie być przebiegli i mieć duże szczęście...ale bez siły i odwagi jesteście przegrani na starcie. - dodał zamykając oczy.
-Mieliśmy bezczynnie patrzeć, jak nasze życie jest zależne od silniejszych?! - ryknął mężczyzna patrząc się na Hozukiego.
-Współpracować. Aby po tej całej wojnie mieć do czego wrócić. - odpowiedział siadając.
...to były okrutne czasy, kiedy na każdym kroku nasza nadzieja była testowana. Tylko dzięki wsparciu innych dało się przetrwać ten okres i wrócić jako ta sama osoba. Wierzę, że wiesz o czym mówię. - dodał szokując mężczyznę. Ten, wyraźnie zmieszany odetchnął, kierując wzrok w dół.
-Chyba należą Ci się przeprosiny, nieznajomy... - wypowiedział tylko na co Hozuki się zaśmiał.
-Nie ma czasu na utrapienia. Ciesz się życiem, w końcu próbowałeś o nie walczyć, prawda?! - dodał Suigetsu dopijając sake, a następnie wychodząc z lokalu pozostawiając mężczyznę ze swoimi przemyśleniami. Dzisiejsza noc była zimna. Chłód dobiegający znad oceanu dawał o sobie znać całej osadzie położonej obok zatopionej wyspy Kiri Gakure.
-Hmm..dziwny zapach... - wyszeptał sam do siebie dostrzegając w oddali postać biegnącą w jego kierunku. Zdziwiony dostrzegł chłopaka o czarno żółtych włosach, który trzymał się za lewą rękę. Widać było, iż jest wykończony oraz biegł od dłuższego czasu.
-Hej, zaczekaj chwilę! - krzyknął Hozuki na co chłopak zatrzymał się, a następnie niepewnie stawił krok w tył.
...nie chcę ci zrobić krzywdy. Widać, że jesteś zmęczony. - dodał po chwili na co chłopak odwrócił wzrok w ziemię.
...skąd jesteś? Jest lodowato tutaj...nie przeżyjesz nocy bez schronienia. - wyszeptał przełykając ślinę.
-Nie...nie mam domu. - odpowiedział niepewnie trzęsąc się z zimna. Hozuki, wyraźnie przejęty słowami chłopaka, ustawił sobie nowy cel podróży - pomóc nieznajomemu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz