„Fałszywa Śmierć”

Spora ulewa zebrała się nad całym krajem wyzwalając potężne grzmoty w cieniu czarnych chmur…wiatr rozwiewał wszelkie trudności na swojej drodze nie pozostawiając najmniejszej odrobiny bezpieczeństwa dla tego miejsca, jednego z lasów, gdzie postać z nałożonym na siebie płaszczem przemierzała kolejne obszary terenu. Krocząc po nadtopionej ścieżce poprawił brązowy płaszcz uśmiechając się przy tym delikatnie pod nosem. Spojrzał w dal, gdzie dostrzegł urwisko z którego można zaobserwować całość przepięknych terenów kraju ognia. Stanął przy jego krawędzi rozmyślając…całość trwała może kilka sekund, ponieważ już po chwili odwrócił się od panoramy chwytając ponownie za kawałek bluzy zamordowanej.
-Ludzie są coraz bardziej rozpieszczeni…nie doceniają przyjaciół pozostawiając ich na pastwę losu, a samemu uciekając najdalej jak to możliwe. > wypowiedział z zamyśleniem spoglądając jak ciało nieżywej ciągnie się przez ziemię brudząc całą skórę…przystanął na chwilę kucając, skierował dłonie w stronę szyi ciągniętej a następie mocniej zawiązał na niej szwy widząc, jak wcześniej sznury delikatnie się obluzowały. Z uśmiechem powrócił do normalnej postawy dalej idąc przez górski teren. Krzyk jastrzębia rozszedł się przez całość terenu wywołując w każdym zakamarku ogromne echo…potężne skrzydła ptaka rozciągnęły się na maksymalną szerokość ruszając całością ciała do przodu, dziewczyna siedząc na samej górze jastrzębia podziwiała jak przyzwany oblatuje wszystko szukając zdobyczy, czując znajomą chakrę podniosła rękę do góry sugerując zakończenie poszukiwań. Wylądował odstawiając dziewczynę, która już po chwili zamknęła ptaka we zwoju. Odwróciła się od papieru spoglądając w tył…gdzie dostrzegła stojącego Uchihę wśród otaczającej przyrody. Podeszła bliżej łamiąc po drodze jedną z gałązek, brunet odwrócił się w tył słysząc wydobyty dźwięk…spojrzał na kobietę zdeterminowanym wzrokiem.
-Dość długo musiałem czekać…zapewne nie bez powodu. > stwierdził czując jak chakra w jego ciele zaczyna wirować…opadł na kolana widząc jak krople krwi wydobywane z oczu spływają po policzkach uderzając o ziemię.
-Nie możesz cały czas go kontrolować, zrób sobie przerwę. > odpowiedziała wzdychając, chwyciła za zwój papieru podając go zmęczonemu brunetowi. Uchiha obejrzał jego treść uśmiechając się pod nosem..Rinnegan ponownie zaczął wydobywać fioletowy odblask przywracając kontrolowane ciało do porządku.
-Dziękuję…to powinno na razie wystarczyć. > wypowiedział wstając z ziemi, przyłożył dłoń do drugiego oka aby zatrzymać kontrolę chakry.
…panuję nad jego ciałem, a mimo to nadal próbuje się bronić. Powinniśmy zacząć aby dłużej nie marnować siły Rinnegana. > dodał po chwili. Dziewczyna spojrzała niepewnym wzrokiem na Sasuke Uchihę nie będąc do końca przekonaną, czy Madara zdoła dalej zapanować nad sytuacją.
-Pomyślmy…znalazłeś się w jego ciele jako dusza, kiedy ten użył pierwszy raz Rinnegana aby wejść do wymiaru z Obito? Specjalnie dałeś mu ten wzrok aby sterować nim od środka…aż w końcu nadszedł czas aby zabrać zapłatę za uratowanie życia? To dosyć okrutne. > stwierdziła siadając na jednym z pni, Uchiha spojrzał na nią znudzonym wzrokiem.
-A czy okrutnym nie jest pozostawienie ojca dla takiego mordercy jak ja? > zapytał po chwili milczenia w stronę wspólniczki, ta tylko uśmiechnęła się nie chcąc nawet skomentować całej sprawy.
…mieliśmy umowę, będziesz pod moją postacią od spotkania Obito i Kakashiego w wymiarze do czasu zabójstwa Izuny, mojego brata. > dodał zamyślonym głosem, wspólniczka spojrzała się na niego nadal nie wiedząc dlaczego wydał wyrok śmierci na swojego brata.
-Dlaczego kazałeś go zabić, skoro przez cały czas pragnąłeś jego przywrócenia do życia? > zapytała z zaciekawieniem, Uchiha spojrzał na nią z zatraceniem zamykając oczy.
-Był śmieciem, którego nie wrzucono wcześniej do śmietnika…kiedy oddał mi swoje oczy zmarł przedostając się do techniki Izanami, gdzie jego dusza nadal żyła. Sam natomiast utraciłem swoją oczną specjalność przez to, iż Kamui Izuny nadal istniało. Aby technika wymiarów przestała istnieć dusza Izuny musiała umrzeć przepadając raz na zawsze…dlatego też musiałem przywrócić go do życia w formie cielesnej, aby później ostatecznie wykończyć jego żywot raz na dobre dzięki pomocy oddziałów Konohy, które niekoniecznie lubią klan Uchiha…Izuna został zamordowany, samo Kamui natomiast stało się nieistniejącą przeszłością. > wypowiedział w stronę zszokowanej dziewczyny, która zrozumiała prawdę. Zamyśliła się na chwilę ponownie pytając Madarę w ciele Sasuke.
-Wspomniałeś o swojej ocznej specjalności…to znaczy że ty również jesteś bogiem określonej techniki klanu Uchiha? Z tego co wiem Izanami, Izanagi, Susanoo, Amaterasu, Tsyukomi, lub samo Kamui przestało istnieć…w takim razie czym jest twoja technika? > zapytała przełykając ślinę, Sasuke wstał z ziemi poprawiając płaszcz.
-Jestem bogiem techniki Koto Amatsukami…otrzymując jej tron wraz ze śmiercią ojca, który zgwałcił moją matkę, Izanami. > odpowiedział powoli, grzmoty uderzały o skalistą ziemię rozrywając ją na kawałki, postacie widząc sytuację postanowiły ruszyć w drogę.
-Dzięki tej technice potrafisz przenieść formę cielesną oraz psychiczną do ciała określonej osoby? To dość skomplikowane…dzięki temu również nadałeś mi twoją powłokę. > stwierdziła dziewczyna przedzierając się przez las.
-Nie zapominaj że rozmawiasz z Madarą Uchihą…człowiekiem, który dopiero zakończył obserwację ostatnich chwil tego świata. > wyszeptał obserwując panoramę terenu…który niegdyś zniknie przemieniając się w piekło. Drużyna przyjaciół przemierzała liczną część terenu, Naruto z determinacją stąpał po kolejnych kłodach dostrzegając jak znajomi utrzymują ustalone tempo. Wystawił rękę do góry sygnalizując koniec drogi. Wszyscy spojrzeli w dal, gdzie panorama nadchodzącej burzy została przyćmiona widokiem Iwy Gakure. Uśmiech od razu zawitał na twarzach zmęczonych towarzyszy, którzy walcząc o godne miejsce w końcu je znaleźli. Lider Anbu spojrzał ponownie z niepewnością na blondyna widząc w nim dość dziwną cechę..nie potrafił zrozumieć dlaczego wydaje mu się innym od reszty spotkanych. Czuł w nim chakrę, która była mu już dobrze znana z przeszłości, mimo tego milczał nie chcąc wracać do smutnych wspomnień. Deszcz opadał na maskę niepewności..ten jednak odwrócił wzrok w ziemię nie chcąc bezpodstawnie osądzać kolejnej osoby. -Ej..wszystko dobrze? > zapytała zaniepokojona Ten-Ten widząc jak nogi delikatnie się uginają pod zamaskowanym, widząc zły stan towarzysza natychmiast kazała zatrzymać się reszcie.
-Zostawcie go, nawet nie wiemy kim on jest. > odpowiedziała Kurenai w stronę zszokowanych, szok objął blondyna po usłyszeniu drastycznych słów towarzyszki, spojrzał na nią ze smutkiem nie wiedząc o co może chodzić.
..żarty się skończyły, wróg może być wszędzi..
-Posłuchaj sama siebie kurcze! To nasz towarzysz!... > krzyknął szybko Uzumaki podbiegając do Anbu, zamaskowany słysząc słowa poznanego utracił wszelkie wątpliwości widząc w nim osobę, na której można polegać.
-Towarzysz?! Więc o czym myślałeś kiedy zabijałeś mojego syna?! > stwierdziła szybko w stronę zszokowanej grupy znajomych…odwróciła wzrok w ziemię nie wiedząc co powiedzieć, sam Naruto nie znalazł słów aby móc skomentować drastyczne fakty na temat śmierci Sarutobiego Sasuke, dziecka Kurenai. Założył na ciele lidera Anbu pieczęć redukującą cielesne obrażenia, już po chwili zniknęła nadając stabilny stan zdrowia poszkodowanemu.
-Ufasz nam? > zapytał Naruto spoglądając na zamaskowanego, po chwili odwrócił wzrok w tył gdzie stała Kurenai przyglądając się całej sytuacji.
-Nazywam się Ritoru…chciałbym spełnić z wami własne postanowienia. > odpowiedział po chwili szeptem, Kurenai słysząc słowa Anbu odwróciła się w tył odchodząc od grupki znajomych. Rin widząc całą sytuację już chciała ruszyć kiedy zauważyła podniesioną rękę do góry kobiety.
-Stój…nie potrzebuję już nikogo z was. > wypowiedziała ze smutkiem idąc przed siebie, blondyn spuścił wzrok w dół nie mogąc nic zrobić…wiedział iż nie może trzymać przy sobie nikogo na siłę, był pewien że Kurenai w głębi serca odczuwa smutek po utracie własnego syna, w końcu sam miał możliwość zadecydowania o tym, kto dalej będzie żył. Odwrócił po chwili wzrok na Itachiego, który nie myślał nawet o komentowaniu całego zajścia. Jako ostatni miał do tego prawo. Dalsza droga została przebyta w milczeniu..każdy z drużyny nie odwracając się do tyłu ani w bok patrzeli przed siebie widząc, jak Iwa jest coraz bliżej. Nastał ranek, burza szalejąca w okolicach lasów kraju ognia ustała zamieniając się w dość pogodne miejsce. Cieplejszy klimat natomiast panował w celu wyprawy, gdzie znajomi od razu po przybyciu zaopatrzyli się w nocleg oraz najpotrzebniejsze rzeczy do przetrwania. Naruto wychodząc z kolejnego sklepu obserwował teren będąc wyczulonym na możliwe zagrożenia, w głębi duszy nadal miał nadzieję na szczęśliwy powrót Kurenai, która przemyśli całą sytuację od początku. Trzymając w sobie wyrzuty sumienia skierował się w stronę noclegowni Itachiego, wszedł do środka budynku widząc jak starszy Uchiha zmienia opatrunek liderowi Anbu. Usiadł na krześle obserwując całą sytuację z bliska, zamyślił się, nie był pewien czy zrobił źle ratując wtedy Itachiego…widział w nim dobrego przyjaciela, towarzysza, na którym można polegać. Znał rolę Sarutobiego, jego mistrz pragnął obrony własnych przyjaciół. Nie uważał swojej decyzji za zdradę, wręcz przeciwnie, swoim wyborem ukazał lojalność, jaką obdarował Sarutobiego. Mimo tego wszystkiego słowa nie mogły przemówić do Kurenai, która spoglądała na całą sytuację jako matka. Rodzic, który kocha swoje dziecko chcąc je bronić za cenę własnego życia.
-Obudź się, Naruto. > stwierdził Itachi kończąc zawiązywać opatrunek, Uzumaki ogarnął się wstając powoli z krzesła. Spojrzał na Uchihę niepewnym wzrokiem kierując go już po chwili w stronę ziemi.
-Spokojnie, jego stan jest stabilny. Dokładnie tak jak w przypadku Maito Gaia potrzebuje kilku dni na regenerację sił, klimat szalejący ostatnio w całym kraju nie polepsza naszego samopoczucia. > odpowiedział z pewnością nadając spokój towarzyszowi, po kilku minutach blondyn wyszedł z budynku kierując się przez jedną z uliczek Iwy. Spojrzał w prawą stronę słysząc znajomy głos śmiechu.
-Uspokój się, wypijesz to bez gadania! > krzyknęła Rin w stronę leniwego Obito, który z kpiną we wzroku spoglądał jak przyjaciółka próbuje wbić mu do głowy kolejną porcję czekolady.
-Znów to samo.. > pomyślał zażenowany Kakashi widząc jak ludzie spoglądają w ich stronę ze zdziwieniem, szybko podniósł rękę do góry prosząc do siebie kelnerkę o szybkie zamówienie.
..trzy porcje lodów poproszę.. > wyszeptał tak aby Rin nie słyszała jego słów, była zbyt zajęta kłóceniem się z Obito na temat szkodliwości większej dawki czekolady w organizmie.
-Mówię ci..nie możesz jeść tyle słodyczy! To są słodycze! > krzyknął Obito próbując wyrwać się z szarpaniny wściekłej Rin.
-Sugerujesz że jestem gruba?! > zapytała odwracając szybko wzrok na swój brzuch, tak aby kolega tego nie zauważył, szybko wróciła do normalnego stanu z rumieńcem zawstydzenia na twarzy.
-Jaki smak lodów? > zapytała po raz kolejny kelnerka widząc Kakashiego przysłuchującego się rozmowie przyjaciół.
-Truskawkowe dla mnie, śmietankowe dla kolegi.. > wyszeptał po cichu odwracając wzrok na brzuch Rin.
..i wszystko, oprócz czekoladowego dla tej pani. > dodał z uśmiechem na twarzy. Szok ogarnął całego Naruto…stanął w miejscu czując jak w jego głowie zaczynają pojawiać się myśli o miejscu, które chciał wymazać na zawsze z dawnego życia…
-Zupełnie jak… > wyszeptał powoli przypominając sobie o dokładnie takiej samej sytuacji jak w idealnym świecie wytworzonym przez Sasuke Uchihę!
..Idealizm… > dodał po chwili tracąc przytomność. Madara wraz z towarzyszem przemierzali las, widząc w oddali poruszające się obiekty nakazał zatrzymanie w stronę dziewczyny. Oboje stojąc koło siebie dostrzegli niebieskie poświaty, które były coraz bliżej dwójki.
-Akira, nadszedł moment początku końca. > stwierdził Uchiha poważnym głosem w stronę dziewczyny, ta słysząc zachowanie Madary nigdy wcześniej nie widziała go w takim stanie.
-Początku końca?.. > zapytała przestraszona widząc jak niebieskie poświaty zatrzymały się przed postaciami formując określony kształt.
-Jestem skłonny rozpocząć koniec świata już w tej chwili.. > usłyszeli za sobą nie nadążając nawet z odwróceniem.
…a wy? > dodał po chwili formując kształt człowieka…Niebieski płomień natychmiastowo przyjął formę człowieka ukazując czarny płaszcz z czerwonymi chmurkami organizacji Akatsuki…postać w nim ubrana stała za Madarą delikatnie się uśmiechając. Spojrzał na przestraszoną dziewczynę, której na widok mężczyzny zaczęły trząść się ręce.
-Opanuj emocje…przecież tego chciałaś, prawda? > zapytał szeptem Madara dostrzegając jak Akira spuszcza wzrok w dół przypominając sobie o bolesnej przeszłości. Zamknęła oczy momentalnie pozwalając, aby dawne fakty o sobie przypomniały. Kilkanaście lat temu nic nie wskazywało na to, iż coś może zakłócić spokojne życie Lidera Anbu wioski Ukrytej Mgły, Ritoru, oraz jego małej córeczki, Akiry. Do czasu wizyty Zetsu. Córka zamaskowanego została porwana będąc zakładnikiem na wypadek, gdyby Anbu nie dopełnił zadania jakim było wydanie wyroku na Rin Noharze. I tak też się stało..misja została dopełniona, natomiast sam ojciec liczył na szczęśliwy powrót dziecka do domu. Nadzieja w jednym momencie obróciła się w proch…przemieniając opadające okruchy w nienawiść oraz chęć zemsty. Drzwi komnaty uchyliły się wpuszczając członka Akatsuki do środka oraz zakładnika, Akirę. Lider uśmiechnął się pod nosem wstając z tronu..wystawił rękę w stronę przerażonego dziecka chcąc pokazać, iż jest nieszkodliwy. Dziewczynka podeszła powoli do mężczyzny spoglądając w jego zakłamane oczy, nie widziała w nich strachu, jak też samego szczęścia. Jedynym czego można było w nich się doszukać to woli walki, głęboko skrywanych marzeń.
-Mam na imię Madara..a ty? > zapytał Uchiha w dość starym wieku, dziecko nasłuchując kolejnych zdań porywacza odwróciła się niepewnie w bok dostrzegając na końcu sali łóżko, w którym spał nieprzytomny, oraz zakrwawiony Obito Uchiha.
-Nic mu nie jest…? > zapytała mała dziewczynka lidera, ten tylko uśmiechnął się w jej stronę okazując zaufanie…manipulacja zadziałała, natomiast samo dziecko straciło ojca. Czas mijał…Akira przez kilka lat była pod ciągłym treningiem Uchihy Madary odpoczywając tylko wtedy, kiedy ta była na skraju przytomności. Brutalne zasady doprowadziły do stworzenia całkowicie nowej osoby, dla której marzenia stały się wolą drugiego człowieka. Madara dokładnie przedstawił wydarzenia, jakie miały miejsce jeszcze kilka lat temu…Akira dowiedziała się z nich, iż jej ojciec chciał ją porzucić zaraz przed przybyciem Zetsu, który zjawił się aby ją ratować. Następnie chciał już bez córki wydać rozkaz zabijania niewinnych osób…dlatego też przykładem takowego działania była śmierć Rin Nohary. Jednakże czy Madarze zależało tylko na tym, aby Rin zginęła na oczach jej przyjaciela, Obito?...
-Rozumiem…kontynuujmy. > stwierdziła szybko kończąć wspomnienia, stanęła twardo trzymając się podłoża od czasu do czasu zerkając niepewnie na dziwny kształt człowieka w płaszczu Akatsuki. Ten złączył natychmiast ręce przyzywając do siebie dwa krążące obok niego niebieskie ognie chakry. Złączyły się w jedność wyzwalając kształt o charakterze podobnym do psów…
-Zostaliście wyśmiani…wasza ukryta siła oraz wiedza została wyśmiana przez liczne grono spotkanych, zmuszając tym samym do zgonu. > wypowiedziała po chwili postać wykonując pieczęć, jej oczy zaczęły świecić na czerwono okazując blask przechodzący przez całe ciało przywołanych istot. Promień już po chwili znikł wchłaniając się całkowicie do cielsk potworów.
-Jak się nazywasz? > zapytała dziewczyna nie wiedząc dlaczego Madara przez cały okres rozmowy milczy, zdecydowana na przejęcie inicjatywy podeszła bliżej poznanego czując jak jego potężna chakra unosi się w powietrzu. Jej kolor był mroczny, natomiast samo uczucie odczuwania energii przyprawiało o ciarki oraz zimno.
-Wiele mam imion..jedni nazywają mnie demonem, inni zbawicielem…ale jeszcze inni odnoszą się do mnie Kazuma. > odpowiedział szeptem dostrzegając, jak dziewczyna na widok jego potęgi stoi ledwo na nogach. Odszedł od jej ciała kilka kroków w towarzystwie dwóch istot z niebieskiej chakry. Całej sytuacji przyglądał się Sasuke Uchiha kontrolowany przez duszę Madary.
-Więc Kazuma…co planujesz? > zapytała przełykając ślinę widząc, jak psy zaczęły głośno szczekać. Kazuma podniósł rękę do góry pozwalając istotom na łowy, te natychmiast wybiegły przed siebie znikając z pola widoczności w przeciągu kilku sekund. Czas mijał powoli…blondyn otworzył oczy dostrzegając, iż znajduje się w szpitalu Iwy Gakure. Wstał z łóżka, a następnie skierował się do wyjścia gdzie usłyszał od pielęgniarki, iż stracił przytomność na jednej z dróg przy kawiarni. Całą sytuację zauważyli Kakashi wraz z Obito i Rin dzięki czemu pomoc została natychmiastowo udzielona. Usiadł na krześle myśląc nad całą sytuacją od początku, w jego głowie pojawił się obraz na temat współpracy, jakiej dokonywał w udziale Kurenai.
-Jak mogłem być tak głupi i pozwolić jej odejść?!... > pomyślał zdziwiony ubierając się, zabrał ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy wybiegając ze szpitala. Całość dostrzegł Itachi zeskakując z dachu, po ostatnim incydencie zrozumiał, iż nie może zostawiać Naruto samego, w tym okresie najbardziej może grozić mu niebezpieczeństwo. Nie zatrzymał go jednak, wręcz przeciwnie, ruszył razem z nim za bramę wioski kierując kroki w głąb lasu, gdzie ostatnim razem była widziana Kurenai. Wspólnie przedzierając się przez liczne przeszkody natrafili na pierwsze ślady kobiety, ich świeżość wskazywała na to, iż musiała ruszyć w tą stronę niedawno ponieważ zabójcza ulewa zmyła ostatnim razem na swojej drodze wszystko. Przełknęli ślinę kierując wzrok w dal, gdzie dostrzegli krople krwi na paprociach. Przedarli się bliżej podchodząc ostrożnie do szokującego miejsca…spojrzeli w dół, wprost na ziemię, która trzymała przy sobie rozczłonkowane szczątki Kurenai. Towarzysze nie mogli uwierzyć w masakryczny widok zwłok dawnej przyjaciółki…odwrócili się natychmiast do tyłu słysząc powolne kroki nieznajomego. Chakra blondyna zaczęła natychmiastowo wydawać oznaki potężnej dawki energii, która zbliża się w ich stronę. Nawet nie zauważyli kiedy dwie istoty mające przy sobie płomienie niebieskiej chakry skoczyły w ich stronę z wystawionymi na wierzch, ogromnymi kłami, na których nadal spoczywały szczątki kobiety. Natychmiast przyjęli pozycję obronną odbijając od siebie cielska potworów o dość dużej masie..drużyna z Konohy przyjrzała się im bliżej dostrzegając pewne podobieństwo…
-Itachi..o co tutaj chodzi?... > zapytał zszokowany Uzumaki mając w gotowości ustawione dłonie do wykonania techniki, starszy Uchiha spojrzał jeszcze raz w tył gdzie widniały krwawe szczątki Kurenai.
-Nie mam pojęcia…ale wiem jedno… > wyszeptał powoli przełykając ślinę widząc jak dwa demoniczne psy szykują się do ataku!
…to już nie są ludzie. > dodał po chwili w stronę istot, które przypominały z wyglądu Kabuto oraz Orochimaru!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz