-Zapłacisz mi za to… > wyszeptałem złączając dłonie, a tym samym przygotowując się do ataku. Na twarzy Madary widniało zdziwienie. Prychnął spoglądając w dół, po czym spojrzał na mnie tak, jakby wszystko od początku było zaplanowane.
-Widzę, że w tej sytuacji dalsze ukrywanie nie będzie potrzebne… > wyszeptał w moją stronę gdy kilka sekund później powłoka Madary leżała już na ziemii. Jego skóra pogryziona przez rekiny potwierdziła, iż wiem z kim mam doczynienia. Od samego początku Izuna podszywał się pod swojego brata. Nie obchodziło mnie jak tego dokonał…ale dlaczego? Dlaczego Madara wykorzystał swojego brata do tego celu, nie mogąc być we własnej osobie? Miał inne rzeczy na głowie? W takim razie dlaczego Izuna go krył pod jego imieniem? Nie chciał, aby ktokolwiek wiedział, iż jest w innym miejscu?
-Prawdziwa wojna dopiero się zaczyna. > stwierdził Izuna zanikając już po chwili. Wtedy jego słowa nie miały dla mnie większego sensu. Do czasu. Minął zaledwie tydzień, kiedy ku niebu wzniosły się pierwsze fabryki, z których wydobywał się czarny dym. Tak w ogóle do czego one były potrzebne? Produkują w nich coś? Z tego co wiem do kontroli nad umarłymi potrzeba tylko chakry Shisuiego, który również jest pod władaniem Madary. Osoba pociągająca za całą armię również jest kontrolowana. A co jakby tak zerwać kontrolę? Shisui byłby bardzo dobrym sojusznikiem przeciwko Madarze oraz Izunie. Tylko gdzie może się ukrywać?...on oraz reszta?
-Nie śpij Uzumaki, za chwilę wracamy po resztę załogi. > stwierdził sucho Ritoru dezaktywując wcześniejszą lodową powłokę, a tym samym chowając miecze na plecach. Naruto spojrzał się na niego ze znudzeniem ukrywając w sobie swoje prawdziwe zamiary. On nigdzie nie idzie. Już za kilka minut w jego ręce wpadnie zwój Sarutobiego Sasuke, który odmieni los jego oraz innych. Nie było w tej kwestii więcej do gadania. Jego cel został już wcześniej jasno postanowiony, a teraz tylko czeka na ostateczny finał. I to właśnie teraz po raz pierwszy jego usta przybrały wręcz niewykrywalny, mały uśmieszek. Spojrzał jeszcze tylko jak Ritoru zeskakuje z dachów kierując się ku bramie wioski.
-Nie tym razem…Ritoru. > wyszeptał sam do siebie odwracając wzrok na budynek, w którym prawdopodobnie znajdował się zwój Sarutobiego Sasuke. Złączył ręce widząc jak jego ciało oplata zielona powłoka wytwarzająca z ledwo widocznego dymu realistycznego klona.
…wykonać. > dodał po chwili ściągając miecz zza pleców. Nałożył na niego notkę teleportującą, po czym z całej siły nadciął rękę klona, z której polała się krew brudząc dach. Był realistyczny. Zupełnie jak oryginał. Brak jakichkolwiek wątpliwości ze strony generała. Klon poprzez dotknięcie miecza z notką teleportującą natychmiast zanikł pojawiając się przy generale, który biegnąc przed siebie widział już w oddali bramę Kumo Gakure. Odwrócił wzrok na realistycznego klona, po czym dalej biegnąc przed siebie obserwował rozwój sytuacji.
-Dałeś sobie radę…mało kto mógłby wytrzymać psychicznie taki widok jak dzisiaj. > stwierdził szybko zamaskowany na co klon odwrócił wzrok w ziemię.
-Wcale nie miałem na takie coś ochoty. I czuję się przez to jeszcze gorszym potworem niż Madara. > odpowiedział z zażenowaniem w głosie. Naruto natomiast nie marnował żadnej chwili, zeskoczył z dachu wprost na budynek główny, po czym otwierając drzwi rozejrzał się ostrożnie czy aby nie ma tutaj żadnych umarłych. Jego zestresowanie przeszkodziło w realnej ocenie sytuacji. Nawet nie zauważył kiedy osoba ukryta w cieniu popchnęła go do przodu, a jeszcze inna zamknęła za nim drzwi. W pomieszczeniu panował całkowity mrok. Odwrócił natychmiast wzrok do tyłu widząc jak wcześniejszy osobnik kieruje się na niego z mieczem w dłonii. Wymierzona w jego stronę broń w szybkim tempie została przejęta jednym, szybkim ruchem dzięki refleksowi Uzumakiego. Nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń zamachnął się, a następnie wbił ostrze przebijając tym samym serce mężczyzny. Upadł na ziemię z jękiem zalewając się krwią, a Naruto stojąc nad jego martwym ciałem spoglądał na swoje zakrwawione ręce. Dopiero po chwili usłyszał za sobą płacz dziecka. Odwrócił głowę spoglądając jak matka trzymając przy sobie dziecko kuli się przy ścianie cała się trzęsąc. Uzumaki nie zabił umarłego. Ten mężczyzna chronił się tutaj wraz z rodziną przed umarłymi, zostając zabitym w samoobronie. Krople krwi opadały z rąk Naruto rozbrzmiewając ciszę, jaka zapadła w całym pomieszczeniu. Dwójka była całkowicie wychudzona, zupełnie tak jakby już od kilku dni nic nie jedli. Uzumaki spoglądał na nich nieprzytomnym wzrokiem dopiero teraz czując w środku, do czego doprowadziły działania Madary. To on miał krew na rękach. Krew tych, których próbował przed nim bronić.
-Nie rób nam krzywdy… > wyszeptała mała dziewczynka przytując się jeszcze bardziej do zapłakanej matki, która próbowała jeszcze bardziej odsuwać się od nieznajomego. Z pewnością nie jedli nic od kilku dni. A w wiosce nie ma już żadnych zapasów, które mogłoby uratować ich przed nadchodzącym cierpieniem. Naruto podszedł do zakrwawionego mężczyzny, a następnie wyjął z jego ciała katanę. Ten świat przestał istnieć. Jakiekolwiek emocje zostały zapomniane, zmuszając ludzi do porzucenia jakichkolwiek wartości. Złapał za ostrze, a następnie szybkim ruchem wbił ją w ciało matki pozbawiając ją w kilka sekund życia. Przerażone dziecko zaczęło natychmiast uciekać biegając po całym pomieszczeniu, a tym samym szukając wyjścia w celu ucieczki. Naruto zaczął kierować się w jej stronę nie widząc zupełnie nic. Ciemność była niczym w stosunku do potoku łez, jaki opadał na jego policzki całym strumieniem. Złapał w końcu za koniec jej ubrania, a następnie zdecydowanym ruchem przebił jej ciało czując jak krew pryska już zakrwawione ubranie.
-Nie będziecie już dłużej cierpieć… > wyszeptał sam do siebie odrzucając jej ciało od siebie w kąt, a następnie zaczął schodzić do piwnicy, która była widocznie zakryta starymi deskami. W jego głowie nie było już nic. Wszelkie myśli na temat szczęśliwego życia odeszły w zapomnienie ukazując już tylko jedno. Liczyła się tylko śmierć tyrana. Zemsta za wszystko co widział, czuł, oraz zapomniał.
Widząc przed sobą dość duże pomieszczenie zszedł po schodach w dół, a następnie podszedł do skrzyni stojącej na samym środku. Była na niej pieczęć krwi, którą widocznie może otworzyć tylko określona osoba. Członek klanu Uzumaki. Szybkim ruchem przegryzł swój palec dostrzegając jak opadające krople aktywują mechanizm, a tym samym otwierają skrzynię, w której był zwój. Złapał za jego koniec, a następnie przypiął do spodnii. Wyszedł z pomieszczenia nawet nie rozglądając się za sobą. Kierował się wprost do bramy wioski. Miejsca, gdzie rozpocznie się prawdziwa walka o przetrwanie.
…wykonać. > dodał po chwili ściągając miecz zza pleców. Nałożył na niego notkę teleportującą, po czym z całej siły nadciął rękę klona, z której polała się krew brudząc dach. Był realistyczny. Zupełnie jak oryginał. Brak jakichkolwiek wątpliwości ze strony generała. Klon poprzez dotknięcie miecza z notką teleportującą natychmiast zanikł pojawiając się przy generale, który biegnąc przed siebie widział już w oddali bramę Kumo Gakure. Odwrócił wzrok na realistycznego klona, po czym dalej biegnąc przed siebie obserwował rozwój sytuacji.
-Dałeś sobie radę…mało kto mógłby wytrzymać psychicznie taki widok jak dzisiaj. > stwierdził szybko zamaskowany na co klon odwrócił wzrok w ziemię.
-Wcale nie miałem na takie coś ochoty. I czuję się przez to jeszcze gorszym potworem niż Madara. > odpowiedział z zażenowaniem w głosie. Naruto natomiast nie marnował żadnej chwili, zeskoczył z dachu wprost na budynek główny, po czym otwierając drzwi rozejrzał się ostrożnie czy aby nie ma tutaj żadnych umarłych. Jego zestresowanie przeszkodziło w realnej ocenie sytuacji. Nawet nie zauważył kiedy osoba ukryta w cieniu popchnęła go do przodu, a jeszcze inna zamknęła za nim drzwi. W pomieszczeniu panował całkowity mrok. Odwrócił natychmiast wzrok do tyłu widząc jak wcześniejszy osobnik kieruje się na niego z mieczem w dłonii. Wymierzona w jego stronę broń w szybkim tempie została przejęta jednym, szybkim ruchem dzięki refleksowi Uzumakiego. Nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń zamachnął się, a następnie wbił ostrze przebijając tym samym serce mężczyzny. Upadł na ziemię z jękiem zalewając się krwią, a Naruto stojąc nad jego martwym ciałem spoglądał na swoje zakrwawione ręce. Dopiero po chwili usłyszał za sobą płacz dziecka. Odwrócił głowę spoglądając jak matka trzymając przy sobie dziecko kuli się przy ścianie cała się trzęsąc. Uzumaki nie zabił umarłego. Ten mężczyzna chronił się tutaj wraz z rodziną przed umarłymi, zostając zabitym w samoobronie. Krople krwi opadały z rąk Naruto rozbrzmiewając ciszę, jaka zapadła w całym pomieszczeniu. Dwójka była całkowicie wychudzona, zupełnie tak jakby już od kilku dni nic nie jedli. Uzumaki spoglądał na nich nieprzytomnym wzrokiem dopiero teraz czując w środku, do czego doprowadziły działania Madary. To on miał krew na rękach. Krew tych, których próbował przed nim bronić.
-Nie rób nam krzywdy… > wyszeptała mała dziewczynka przytując się jeszcze bardziej do zapłakanej matki, która próbowała jeszcze bardziej odsuwać się od nieznajomego. Z pewnością nie jedli nic od kilku dni. A w wiosce nie ma już żadnych zapasów, które mogłoby uratować ich przed nadchodzącym cierpieniem. Naruto podszedł do zakrwawionego mężczyzny, a następnie wyjął z jego ciała katanę. Ten świat przestał istnieć. Jakiekolwiek emocje zostały zapomniane, zmuszając ludzi do porzucenia jakichkolwiek wartości. Złapał za ostrze, a następnie szybkim ruchem wbił ją w ciało matki pozbawiając ją w kilka sekund życia. Przerażone dziecko zaczęło natychmiast uciekać biegając po całym pomieszczeniu, a tym samym szukając wyjścia w celu ucieczki. Naruto zaczął kierować się w jej stronę nie widząc zupełnie nic. Ciemność była niczym w stosunku do potoku łez, jaki opadał na jego policzki całym strumieniem. Złapał w końcu za koniec jej ubrania, a następnie zdecydowanym ruchem przebił jej ciało czując jak krew pryska już zakrwawione ubranie.
-Nie będziecie już dłużej cierpieć… > wyszeptał sam do siebie odrzucając jej ciało od siebie w kąt, a następnie zaczął schodzić do piwnicy, która była widocznie zakryta starymi deskami. W jego głowie nie było już nic. Wszelkie myśli na temat szczęśliwego życia odeszły w zapomnienie ukazując już tylko jedno. Liczyła się tylko śmierć tyrana. Zemsta za wszystko co widział, czuł, oraz zapomniał.
Widząc przed sobą dość duże pomieszczenie zszedł po schodach w dół, a następnie podszedł do skrzyni stojącej na samym środku. Była na niej pieczęć krwi, którą widocznie może otworzyć tylko określona osoba. Członek klanu Uzumaki. Szybkim ruchem przegryzł swój palec dostrzegając jak opadające krople aktywują mechanizm, a tym samym otwierają skrzynię, w której był zwój. Złapał za jego koniec, a następnie przypiął do spodnii. Wyszedł z pomieszczenia nawet nie rozglądając się za sobą. Kierował się wprost do bramy wioski. Miejsca, gdzie rozpocznie się prawdziwa walka o przetrwanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz