„Tchórz”

Światło nadchodzącego poranka rozświetliło niebo nadając mu teraz lekko mglisty, niebieskawy odcień. Pogoda zapowiadała się jak najlepiej nie wpływając jednak w żadnym stopniu na to, co dzieje się tuż pod nią. Można było nawet powiedzieć, że wojna została zakończona. Kolejna wioska została przejęta oddając ją pod władzę pokoju oraz sprawiedliwości. A bohater, któremu zasługują się największe okrzyki radości oraz wiwaty kroczy samotnie przez główną aleję wioski wprost do jej bram nosząc przy sobie ostatnią nadzieję dla uratowania całego świata - zwój Sarutobiego Sasuke. Rozejrzał się we wszystkie strony obserwując zniszczenia powstałe podczas ostatniej walki. Własnymi rękoma trzymał za ostrze wbijając je we wrogów, gdy nie czuł już zupełnie nic oprócz woli przetrwania. W tej kwestii wiele się nie zmieniło. Nadal ma zamiar żyć. Złączył ręce wysyłając próbkę chakry wprost do umysłu klona, który podróżując z Naruto od razu otrzymał polecenie zatrzymując się w biegu. Ritoru odwrócił wzrok w jego stronę nie wiedząc dokładnie o co chodzi. Cała chakra zawładnęła jego ciałem, a teleportująca notka przyczepiona wcześniej na plecach wydała z siebie lekkie, pomarańczowe światło. Prawdziwy Uzumaki zanikł z obszaru Kumo Gakure pojawiając się zamiast klona przy Ritoru. A generał wyglądał, jakby nie zauważył zupełnie nic. Naruto delikatnie się uśmiechnął spoglądając na zwój przyczepiony do jego spodni. Udało mu się. Pojawił się zamiast klona nie wywołując przy tym żadnych podejrzeń generała. Czyżby nie ufał mu już na tyle, aby móc powiedzieć o zwoju? Ritoru od razu zdenerwował się, gdy usłyszał o Itamim. Jedną decyzją zabronił dalszej współpracy chcąc go zabić, nawet jeżeli w jego obronie miałby stanąć sam Naruto. Ritoru nie cierpiał Itamiego. A Uzumaki nadal nie mógł pojąć, jaki mógł być powód tej decyzji. Jego przemyślenia natychmiast zostały rozwiane gdy usłyszał przed sobą szybkie kroki wielu postaci. Podniósł głowę lekko do góry zauważając jak cała jego drużyna biegnie w jego stronę. Neji, Gai, Akira. Wyraźnie zmęczeni zatrzymali się przed Uzumakim oraz Ritoru mając ogromne przerażenie w oczach. Ranny Gai upadł na kolana czując jak z jego ust leci kolejna dawka krwi. Akira odwróciła wzrok na Uzumakiego tak jakby chciała mu uświadomić, że to jego wina. Naruto nie wiedząc co zrobić odwrócił wzrok w ziemię wiedząc, że zaraz usłyszy przerażającą prawdę.
-Oddziały Madary znalazły naszą kryjówkę…ogromny, metalowy ptak zniszczył doszczętnie wszystko raniąc przy tym Gaia, który stanął w naszej obronie… > wyszeptała nie mogąc już trzymać. Wybuchła płaczem opadając również na kolana.
-Nie może być… > wyszeptał tylko generał odwracając wzrok na Naruto.
-To przez Itamiego, prawda? > dodał od siebie Neji rozbrzmiewając ciszę, która zapadła przed chwilą. Generał natychmiast podszedł do Naruto, a następnie szybkim ruchem wymierzył dłoń w jego twarz. Siła uderzenia była tak duża iż ten natychmiast upadł na ziemię, a generał podchodząc do niego złapał za koniec jego ubrania przyciągając do siebie.
-Idioto…mówiłem żeby mu nie ufać. To on sprzedał nas Madarze… > stwierdził sucho zamaskowany na co Akira złapała się za głowę z przerażenia.
…widzisz do czego doprowadziłeś moje dziecko?! Miałeś ją bronić za cenę życia ty cholerny egoisto! > ryknął po chwili odrzucając od siebie blondyna, który nadal milczał. Mieli racje. Itami ich zdradził. Powiedział Madarze gdzie jest ich kryjówka.
-Po cholerę…w takim razie mi ten zwój…? > wyszeptał sam do siebie nie mając siły nawet płakać. Jeżeli Itami ich zdradził to zapewne powiedział również, gdzie jest świątynia klanu Uzumaki. Cały plan przepadł. Zdrada jednej osoby wiązała się z porażką całego świata Shinobi. Jego myśli powędrowały daleko przed siebie łącząc się w jedną całość. Wszelki smutek oraz złość przerodziły się w zemstę powodując w jego wzroku chęć walki. Zacisnął dłoń w pięść próbując oprzeć się bezsilności a następnie wstać z ziemi.
-Nagle chcesz ws..
-Zamknij w końcu ten pieprzony pysk Ritoru! > ryknął lider na cały głos tak mocno, iż Akira rozszerzając oczy podniosła wzrok do góry widząc jak Uzumaki otrzepuje zwój przy spodniach z kurzu. Generał stał wryty w ziemię czując na odległość siłę, jaka wydobywa się z jego ciała.
-Naszym kolejnym celem…jest Konoha… > wypowiedział poważnie Naruto stawiając jako pierwszy krok do przodu ku walce o wolność. Skrzydła ogromnego, metalowego ptaka ponownie się rozprostowały ukazując obszar całej Suny Gakure. Sasuke wraz z drużyną również dobiegli na miejsce rozglądając się dookoła. Rozpoczęła się krwawa wojna. W każdej sekundzie od kilku miesięcy mam poczucie, iż ktoś oprócz mnie walczy o wolność na tym świecie. Mało tego, przyznam, iż mogę wiedzieć o kogo chodzi. 
-O cholera! > ryknęła Karin widząc jak Uchiha biegnąc po całej szerokości ściany budynku złapał za głowę umarłego kierując całe jego ciało na kolejnego. Dwie postacie natychmiast o siebie uderzyły rozpryskując się na litry brunatnej krwii.
-Również mam zamiar walczyć, Naruto. > pomyślał Sasuke spostrzegając kolejne cele do wybicia w Suna Gakure. Drużyna Uzumakiego już od kilku godzin przemierzała lasy Konohy kierując się wprost do głównej osady wioski, gdzie według przemyśleń Naruto znajduje się sam Madara Uchiha, odpowiedzialny za całe to zamieszanie. Wszystko wskazywało na to, iż szala zwycięstwa jest już po stronie dobra…gdy kilka godzin temu cały czar prysł ukazując szokującą prawdę. Ktoś zdradził drużynę Naruto pokazując wrogowi miejsce pobytu drużyny. Tym kimś mógł być Itami. Dla Ritoru jest to wręcz pewne. Jeżeli mówiąc już o zamaskowanym, to nie odezwał się od chwili ostrej wypowiedzi lidera na temat tego, nad czym teraz powinni się skupić. Z jednej strony wcześniejsza złość wcale nie zniknęła, a z drugiej czuł do niego ogromny szacunek. Nawet w sytuacji kryzysowej znalazł w kilka sekund inne rozwiązanie jako plan działania. Tylko czy aby na pewno ten plan został przemyślany, a nie wypowiedziany pod wpływem emocji? Złe przygotowanie do walki może poskutkować śmiercią wszystkich towarzyszy. Tak blisko celu. Oraz śmierci z jego katany.
-Przestało mnie obchodzić kto nas zdradził. > pomyślał Naruto przedzierając się wraz z innymi przez las.
…liczy się tylko śmierć tego sukinsyna. Natychmiast.
„Nie rób nam krzywdy!”
Momentalnie przed jego oczami zanikł obraz ukazując wszelkie myśli. Było w nich pełno smutku oraz poczucia winy. Jego zabójstwo tej dziewczyny, oraz jej matki. Nie wybaczy sobie tego już zapewne do końca życia.
-Każdy ma prawo popełnić błąd… > wyszeptał po chwili myśląc o Itamim. Przed jego oczami natychmiast stanął Ritoru oraz kwestia tego, iż miał zapewnić bezpieczeństwo jego córce nawet kosztem życia.
…nie mogę bronić innych kosztem własnego życia, ponieważ to całkowicie przekreśliłoby moje własne cele. > dodał po chwili myśląc o Sasuke.
…walczę, ponieważ mam w tym własny interes. Jest nim uratowanie życia innemu człowiekowi, którego bardzo dobrze znam. Córka Ritoru jest w tym przypadku nieistotna. > pomyślał spoglądając ukradkiem oczu na dziewczynę.
…jeżeli będzie trzeba to właśnie ona odda życie za moje marzenia. > dodał ponownie myśląc już tylko o sobie. Liczyło się przetrwanie. A nie mógł przetrwać każdy.
-Widzę bramę Konohy, przygotować bronie! > ryknął Ritoru unosząc miecz do góry! To właśnie dzieje się na ich oczach. Ostateczne starcie w rodzinnej wiosce, gdzie jakby nigdy nic mógł przebywać ten tyran. Kiedy on popija sobie herbatkę na oczach znajomych giną ich najważniejsze osoby prosząc tylko o to, aby im się udało przeżyć. Niewybaczalne. Niech umiera w najgorszych męczarniach.
-Wyrwę ci gnoju serce z piersi jeżeli cokolwiek jeszcze tam zostało…! > wypowiedział zdeterminowany blondyn jednym uderzeniem niszcząc bramę wioski! Kawałki metalu oraz drewna opadły na ziemię z ogromnym hukiem. W ogromnym wejściu, na samym środku stał Uzumaki trzymając z mordem w oczach wszelką dostępną broń. Za tymi murami pozostawił miłosierdzie oraz współczucie. Zemści się za całe cierpienie jakiego doznał przez te miesiące. I pokaże mu to samo, ze zdwojoną siłą. Sprawi że będzie cierpiał, jeszcze mocniej niż on teraz.
-Naruto, dzielimy się na grupy. > wypowiedział Ritoru na co Naruto nieprzytomnym spojrzeniem nadal spoglądał na budynek główny Hokage.
-Naruto, mój tata coś do ciebie mówi. > wyszeptała po chwili Akira powoli, jakby niepewnie przełykając ślinę. Czyżby się go bała?
Blondyn tylko odwrócił głowę w ich stronę nie czując już zupełnie nic. Obdarował ich wzrokiem, którego nie zapomną do końca życia. Całkowita obojętność. Brak jakiegokolwiek zainteresowania ich słowami. Pieprzyli głupoty. To właśnie przez nich możemy przegrać tą wojnę. Ich cholerne plany doprowadziły do tego, iż teraz musimy walczyć o własne ziemie.
-Nie mam zamiaru tutaj umrzeć. Chcę najpierw zobaczyć śmierć kogoś innego. > odpowiedział zaczynając biegnąć przed siebie. Umarli natychmiast stanęli na jego drodze, na co on zdecydowaniem ruchem zaczął rozszarpywać ich martwe ciała na kawałki. Przekładał całą agresję właśnie na nich. Chciał chociaż trochę przekazać nienawiści na innych aby samemu poczuć się chociaż na chwilę lepiej.
-Czyżby Naruto się zdenerwował? Będąc w całkowitym pozbawieniu poczucia bezpieczeństwa jest bardzo łatwym celem… > wyszeptał Shisui siedząc w kręgu przesyłającym chakrę. Złączył dłonie, po czym delikatnie się uśmiechnął.
…faktycznie…prawie bym zapomniał. > dodał po chwili gdy jego chakra zabarwiła się na czerwono.
…uważacie że kontrola nad umarłymi to była jakaś jebana zabawa w domek dla lalek? Że kontrolowałem ich po to, aby pobawić się w wasze pierdolone normalne życie udając, że takie coś jest normalne? > zadał sam sobie pytania czując tą siłę. Spoglądając oczami umarłych na Uzumakiego, który siekał ich bez problemu przegryzł wargę z irytacji.
…a ty, jebany gówniarzu, pierwszy poczujesz śmi…
W jednym momencie drzwi pomieszczenia rozpadły się na kawałki z hukiem ukazując światło wbiegające do środka. Ciemność nadana tutaj przez czerwoną chakrę Shisuiego została zakłócona. A na samym środku wejścia stał Sasuke z kataną w ręku spoglądając na przerażonego Shisuiego.
-Co o nim przed chwilą powiedziałeś? > zapytał z mordem w oczach nawet nie czekając na odpowiedź. Rzucił się na niego chcąc odrąbać mu ten zakuty łeb. Wbić do głowy, aby nigdy więcej nie mówił tak o jego przyjacielu. Znalazł tego tchórza w Sunie. A teraz odpłaci za wszystko, co usłyszał przez ten cały czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz