„Towarzysz”

Mgła nadal unosiła się nad ziemią będąc lekko oświetloną przez zachodzące słońce. Kolejny trudny dzień przechodził właśnie w zapomnienie dla tych, którzy zignorowali, czym jest litość. Świat, w jakim przyszło im żyć zmuszał codziennie do podejmowania trudnych decyzji. Krople krwi jednym cięciem opryskały ziemię pokazując brak litości.
-Dobij ją. > wyszeptał blondyn stojąc na jednej ze skał rozglądając się, czy aby na pewno nikt ich nie zauważył. Ritoru wykonał natychmiast rozkaz chwytając szybko za katanę, wbijając ją w głowę jednej z kobiet.
-Myślisz, że jest ich tutaj więcej? W końcu od dłuższego czasu ktoś węszy. Nie bez powodu spotykamy ich na drodze. > stwierdził zamaskowany lider Anbu chowając zakrwawione ostrze miecza na plecy, a następnie powolnym krokiem podchodząc do Uzumakiego, który dotykając się palcem po policzku myślał o tym wszystkim. Po chwili podniósł rękę do góry rozszerzając tym samym wzrok.
-Bez wątpienia nas szukają! Powinniśmy wymyślić jakiś większy plan. > odpowiedział zamyślony kierując wzrok ku niebu, które staje się coraz ciemniejsze przez nadchodzący wieczór.
-Planujemy przejęcie Iwy od siedmiu miesięcy, nadal uważam że powinieneś przestać myśleć o tamtym chłopaku. > wyraził swoją opinię zamaskowany odwracając się do Naruto tyłem, a następnie złączając dłonie.
…za pięć minut wyruszamy. > dodał po chwili jednym ruchem dłoni uderzając o ziemię. Na podłożu pojawiły się liczne, czarne znaki techniki przywołania, przez co już po chwili przed dwiema postaciami pojawił się ogromny, zbudowany ptak z azotu. Uzumaki mimo częstego widoku tego stworzenia nadal nie potrafił opanować zachwytu nad umiejętnościami swojego generała, który bez problemu potrafił pokonać każdego przeciwnika.
-Jak zawsze…nieźle… > przełknął ślinę wcześniej wypowiadając, a tym samym uśmiechając się lekko. Ritoru wskoczył na stworzenie a następnie odwrócił głowę w stronę Naruto.
-Wskakuj, nie będę czekał cały dzień.
Już po chwili ptak rozprostował skrzydła odbijając się od podłoża, aby unieść się ku górze. Postacie spoglądały przed siebie, czy aby na pewno nikt ich nie zauważył. Blondyn odetchnął z ulgą stwierdzając, iż są już bezpieczni.
-Może i masz rację…zbyt wiele myśli przeszkadza mi w skupieniu się na wygranej. > stwierdził dowódca spoglądając na kłęby chmur, które właśnie minęli unosząc się jeszcze wyżej.
…ale nie mogę porzucić przyjaźni, nawet jeżeli on nie żyje. > dodał po chwili mając ogromny dylemat. Wszystko wskazywało na to, iż Sasuke Uchiha nie przeżył upadku z wysokości zostając tym samym zabitym przez Izunę, który kilka sekund wcześniej odebrał życie również Itachiemu.
-Zastanów się czym tak naprawdę to jest… > wyszeptał Anbu widząc w oddali stary las.
-Jestem pewny, że był moim przyjacielem! > odpowiedział z przekonaniem na szokujące słowa towarzysza.
-Wtedy tak…ale czy aby na pewno teraz…nie mylisz tej przyjaźni z zemstą? > dodał Ritoru gdy Uzumaki natychmiast rozszerzył oczy ze zdziwienia kierując wzrok w dół. Przełknął ślinę milcząc jeszcze przez chwilę.
…podjąłeś wojnę z Madarą chcąc zemścić się za śmierć Sasuke…jednakże nadal nie jesteś pewien czy on na pewno wtedy zginął. Nie chcesz stanąć twarzą w twarz z obiektem nienawiści bojąc się, że usłyszysz z jego ust że on nie żyje. Wolisz ukrywać się, aby nigdy nie poznać prawdy, która może okazać się dla ciebie jeszcze większym bólem. Jednakże nie uciekniesz tak od tego wszystkiego…nawet przebywając tutaj jesteś bezradny. Nie jesteś w stanie zrobić niczego, dopóki cały czas myślisz o tym, że Sasuke odnajdzie się cały i zdrowy. Weź się w garść i zrób coś, masz przy sobie ludzi, którzy również stracili bliskich, a mimo tego czekają na twoją decyzję już siedem miesięcy. > odpowiedział poważnym tonem dając Naruto do myślenia. Mimo tego Uzumaki słyszał w głosie swojego generała lekkie zmartwienie. Odwrócił wzrok w jego stronę mimo tego nie widząc nic, co mogłoby pomóc w poznaniu jakichkolwiek emocji.
…chociaż z drugiej strony…jestem pewny, że gdyby mojej córce spadłby chociaż włos z głowy przez tego szaleńca… > wyszeptał Ritoru na co Naruto zauważył jak jego ręce delikatnie się trzęsą. Zamknął zdziwione usta nie wiedząc co powiedzieć. Dopiero teraz miał świadomość, że inni polegają na nim oddając mu swoje własne bezpieczeństwo. Ritoru był rodzicem. Dobro córki było zawsze dla niego najważniejsze, przez co Naruto wiedział, że musi dopełnić wszystkich starań aby obronić swoich towarzyszy. Był przekonany, że Minato oraz Kushina zachowaliby się identycznie jak on. Przełknął powoli ślinę złączając dłoń w pięść.
-Ochronię was…! Możecie na mnie polegać! > krzyknął w stronę generała z lekkim uśmiechem na twarzy, na co Ritoru odwrócił wzrok w górę przez chwilę milcząc. Uśmiech z twarzy blondyna powoli zmieniał się w zdziwienie, gdy zaczął słyszeć szokującą prawdę.
-Mylisz się…od siedmiu miesięcy każdy z nas chroni siebie nawzajem, przez co nigdy nie dojdzie do czegoś takiego, iż przyjaciel zostaje sam w potrzebie. Nasze bezpieczeństwo leży w rękach towarzyszy. Każde z osobna. Właśnie dzięki temu wygramy tę wojnę. > wyraził swoją opinię widząc małe światło na dole. Podniósł rękę do góry, po czym skierował jej ruch w tamtą stronę nakazując przywołanej istocie lądowanie. Szelest liści wydobył się spod podłoża, na które opadł ptak z azotu. Postacie szybkim ruchem zeskoczyły z przywołanego, na co Ritoru szybko wykonał pieczęć odwołania. Istota zanikła w kłębach dymu. Jeszcze przez chwilę przedzierali się przez liczne gałęzie oraz zastawione pułapki na wrogów, aby znaleźć się na przejściu prowadzącym w głąb ziemi, do ich kryjówki. Ostrożnie zeszli w dół po drabinie stawiając pierwsze kroki w ich tymczasowym domu. Towarzysze natychmiast zauważyli ich powrót podchodząc do korytarzu wyjściowego, aby sprawdzić czy są cali i zdrowi. Shikamaru, Maito Gai, Neji oraz Akira spoglądali na dwójkę postaci, gdy już po chwili dziewczyna z delikatnym uśmiechem na twarzy rzuciła się w ramiona ojcu. Blondyn odwrócił na chwilę wzrok w ich stronę widząc, jak bardzo Akira jest szczęśliwa, że jej ojcu nic się nie stało. Przytulała go zawsze jak wracał, cały czas czekając w niepokoju, a tym samym bojąc się o bezpieczeństwo Ritoru. Uzumaki przełknął ślinę spuszczając wzrok w dół. Zamknął na chwilę oczy nie chcąc pokazać, jak bardzo tęskni.
-Będę na Ciebie czekał…nieważne ile jeszcze miesięcy… > pomyślał chcąc tak bardzo przytulić swojego przyjaciela.
Niebo tej nocy było bezchmurne. Ogromny księżyc w towarzystwie gwiazd oświetlał całość terenu dla tych, którzy nadal nie odnaleźli miejsca, które mogliby nazwać domem.
-Wiem, że gdzieś tam jesteś… > wyszeptał Sasuke stojąc na papierowym ptaku od Konan, który z każdą sekundą był coraz bliżej lokalizacji Naruto. Zapadł całkowity mrok. Blondyn rozsiadł się wygodnie w fotelu sięgając po liczne kartki papieru, na których jeszcze jakiś czas temu pisał możliwy plan ataku na armię Madary. Zgiął delikatnie kartkę przymykając oczy, a tym samym przełykając szybko ślinę. Wiedział, że plan nie wypalił tylko dlatego że nie został nawet zrealizowany. Strach przed walką z kimś takim był zbyt wielki, aby stanąć sam na sam z liderem klanu Uchiha. Nie był jednak pewien, czy dobrze wtedy zrobił. Gdy teraz spojrzał na tą całą sytuację, dostrzegł w niej towarzyszy, którzy oddali życie za to aby wygrana stanęła po stronie Uzumakiego. Nie wszyscy jednak zginęli. Nadal są pośród niego osoby, które wiernie ochronią go oraz innych oddając przy tym życie. Nie chciał, aby oni również podzielili los zamordowanych. Jego przemyślenia przerwało dość głośne pukanie do drzwi, na co rozszerzył oczy podnosząc się z siedzenia.
-Wejść. > stwierdził sztywnym tonem będąc nadal lekko zdziwionym. O tej porze zazwyczaj każdy spał regenerując siły. On sam nie spał już od dłuższego czasu, bezsenność przypominała mu o sobie w każdym momencie, gdy tylko jego myśli krążyły wokół Sasuke. Nawet Uchiha był dla niego towarzyszem, którego nadal miał szansę ocalić mimo tego, czy nadal żyje.
-Grupa zwiadowcza pod moim dowództwem przy pomocy Nejiego zakończyła analizę terenu Iwy. Potwierdziły się wcześniejsze domysły. > odpowiedział Ritoru w stronę Uzumakiego, który skierował wzrok w dół przegryzając wargę. Lider Anbu zauważył, jak na jego ciele pojawiły się dreszcze oraz strach. Wiedział, że Naruto znowu czuje lęk przed podjęciem bardzo ważnej decyzji.
…oni cię potrzebują. Jesteś naszym dowódcą. > dodał po chwili widząc stan, w jaki wpadł Uzumaki.
-Wiem…ale co jeżeli wpadniemy w pułapkę… > wyszeptał lekko podnosząc wzrok do góry, gdzie Ritoru na niego spoglądał. Wzrok Anbu przeszył ciało blondyna. Przełknął ślinę czując na sobie jego spojrzenie, chociaż nawet nie widział jego twarzy pod maską.
-Ubierz się ciepło. Dzisiejsza noc będzie lodowata. Czekam na ciebie na terenie zaraz przed wejściem do bazy. > wypowiedział Anbu po czym wyszedł z pomieszczenia. Zdziwiony Naruto jeszcze raz rozszerzył wzrok, po czym założył na siebie płaszcz ojca wychodząc. Wspinając się po drabinie czuł, jakby serce stanęło mu przy gardle. Nie miał pojęcia, dlatego Ritoru wybrał właśnie taki moment na spotkanie za bazą. Gdy znalazł się już na powierzchni, spojrzał przed siebie widząc cień mężczyzny. Ubrany w czarny płaszcz czekał na Naruto. On natomiast ruszył w jego stronę znajdując się kilka metrów przed nim. Niebieskie światło oświetliło katanę Ritoru, którą jeszcze przed chwilą ściągnął zza pleców trzymając ją od teraz w ręce.
-O co chodzi? Dlaczego tutaj jesteśmy? > zapytał nic nie świadomy przełykając ślinę. Ritoru ustawił się w pozycji bojowej trzymając miecz w dłoni najmocniej jak tylko mógł.
-Udowodnij…że jesteś godzien ochrony mojej córki. > wyszeptał napełniając katanę jeszcze większym promieniem niebieskiego światła. Blondyn rozszerzył oczy zaczynając się delikatnie trząść ze strachu.
-30% kopia Ritoru bez problemu pokonała Izunę, a w dodatku darowała mu życie samodzielnie niszcząc baze Akatsuki. Jak mam walczyć z kimś takim, skoro teraz jest tutaj oryginał?! > pomyślał przerażony również chwytając za miecz. Anbu natychmiast ruszył w stronę przeciwnika, który podrzucając miecz do góry wykonał najszybciej jak mógł pieczęć. Czerwone otoczki farby otoczyły oczy Naruto aktywując tryb mędrca. Nawet nie minęło kilka sekund, gdy Anbu był już przed nim wymierzając natychmiastowym ruchem ostre ostrze w stronę jego szyi. Blondyn otworzył delikatnie usta widząc że Ritoru nie żartuje. Wynik tej walki mógł być tylko jeden. Wygrać, lub zginąć. Podniósł rękę do góry ładując w niej maksymalny przepływ chakry natury. Zasłonił nią szyję, którą już za moment miał przeciąć miecz. Chakra natury rozeszła się po polu walki łamiąc na kawałki skały…mimo czego ostrze było coraz bliżej właśnie uderzając z ogromną prędkością w rękę blondyna. Wszystko trwało mniej niż sekundę. Ostrze lekko pękło, na co zszokowany Uzumaki tylko otworzył usta nie wiedząc, jak to możliwe, że miecz nadal jest w kawałku. Powinien złamać się pod wpływem zetknięcia z naturą chakry.
-To nadal zbyt mało…aby pokonać Madarę. > wypowiedział poważnie zamaskowany dopiero teraz ukazując, jak wcześniejszy promień niebieskiego światła całkowicie otoczył miecz nadając mu naturę chakry lodu! Broń wypełniona azotem nadal siłowała się z ręką Uzumakiego, która z każdym momentem odsuwała się do tyłu nie mogąc wygrać z siłą Ritoru. Po chwili Anbu zamachnął się z całej siły w prawą stronę przechylając całe ciało Uzumakiego w dół wbijając je w ziemię. Stojąc nad zdziwionym przeciwnikiem wystawił rękę w przód, aby pomóc mu wstać.
-Jak ty… > wyszeptał tylko Naruto mając całkowicie otwarte usta z szoku. Również wystawił rękę ku przodzie chcąc, aby zamaskowany pomógł mu wstać. Złapał go za rękę, mimo czego jego ciało nadal się nie podnosiło. Ritoru spojrzał mu w oczy nachylając się. Widział w oczach blondyna strach.
-Czy Madara…pomógł by tobie wstać? > zapytał dopiero teraz ukazując, jak przed wbiciem Uzumakiego w ziemię nadał podłożu element azotu, który teraz przyczepił do siebie ciało blondyna. Ten tylko przełknął ślinę odwracając wzrok w bok. To prawda. On nadal był zbyt słaby aby stawić czoła liderowi klanu Uchiha.
…kto obroni moją córkę, gdy zginę? > dodał po chwili ku szoku Uzumakiego, który spojrzał na Ritoru jak wyciąga ponownie lodowaty miecz zza pleców kierując go ostrzem w dół, wprost na głowę Naruto. Potężny przepływ chakry rozszedł się po terenie nadając podłożu lekkie trzęsienie ziemi, które z każdym momentem się powiększało rozrywając nadany azot na kawałki. Ritoru z ogromną prędkością skierował miecz w dół chcąc pozbawić Naruto życia. Pomarańczowy promień chakry otoczył ciało Naruto, a ręka z chakry złapała za miecz z azotu rozrywając go na kawałki. Sam Anbu odskoczył od Uzumakiego będąc lekko oślepionym przez ogromne skupisko chakry, które wpłynęło do ciała Naruto nadając mu powłokę Bijuu.
„Od teraz jestem waszym dowódcą, który uratuje świat Shinobi przed Madarą!”
Mimo wpłyniętej wcześniej chakry pomarańczowa powłoka chakry zaczęła rozrastać się na czarnobiały kolor.
„Będę pierwszym, który jest w stanie oddać życie za towarzyszy!”
Czarny, popękany płaszcz zbudowany z chakry YinYang otoczył ciało Naruto komponując się ze wcześniejszą, pomarańczową powłoką. Ritoru rozszerzył oczy dopiero teraz rozumiejąc, dlaczego to właśnie ten dzieciak ma szansę na uratowanie świata Shinobi.
-Nadchodzący wschód przyniesie światło, które przegoni mrok jaki zaprowadziła noc wraz ze swoim księżycem. > wyszeptał lekko uśmiechając się pod maską.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz